Thursday 26 April 2012

Chapter 5

- I pięć, sześć, siedem, osiem. – powiedziałem.
„Osiem” było sygnałem, żeby zaczynać. Mieliśmy właśnie z chłopakami kolejną próbę. Spotykaliśmy się trzy razy w tygodniu, żeby ćwiczyć piosenki. Wykorzystaliśmy kilka autorstwa Nialler’a, ale ćwiczyliśmy też cover’y.
Teraz śpiewaliśmy „All My Loving”, Beatles’ów.
- Nierówno panowie, nierówno! – krzyknąłem, gestami każąc im przestać śpiewać. – Jeszcze raz od początku.
- Harry, już czwarty raz będziemy zaczynać od nowa. – jęknął Zayn.
- Będziemy ćwiczyć, dopóki nie będzie idealnie!
- Stary, może teraz poćwiczylibyśmy coś innego, co? – zaproponował Liam.
- Nie przejdziemy do kolejnej piosenki, dopóki ta nie wyjdzie nam perfekcyjnie!
- Ale ja nie mówię, o ćwiczeniu piosenek. – Liam uśmiechnął się znacząco.

~*~
Me and some guys from school
Had a band and we tried real hard
~*~

- Chłopaki, wymiękkam. - jęknąłem opadając na ziemie. Louis, Liam i Zayn wybuchli głośnym śmiechem.
- Harry - odezwał się Lou - Spójrz. Niall, kluska nad kluskami, radzi sobie o wiele lepiej od Ciebie. To jest dziwne, nie sądzisz?
Nialler który podciągał coś, co wyglądało jak ciężarki spojrzał na nas krzywo.  - Spadajcie. - mruknął wracając do swojej czynności - i wcale nie jestem kluska.
Dziś zrobiliśmy sobie wolne od prób i poszliśmy poćwiczyć. Liam i Zayn przez kilka tygodni stworzyli taką swoją własną siłownie. Lepiej nie dopytywać się z czego ona jest zrobiona.  Ważne że jest. Ten dzień jest męskim dniem. Nawet Liam zrezygnował ze spotkania z Danielle i to chyba dla niej lepiej, bo w kółko od kilku dni z nami przebywała. Nie żeby nam przeszkadzała, ale to jest dziewczyna i powinna trochę więcej czasu spędzać z koleżankami niż z taką bandą kretynów jak my. Dodam również, że głupio mi było patrzeć na przytulającą się parę.. Tak dziwnie.. Dobra, nie ważne.
- Harry, wstawaj z tej podłogi! Nie rób wstydu.. - wydusił Zayn przez śmiech.
- Nie ! - krzyknąłem - Ja protestuję.
Liam uniósł brew do góry - A to niby przeciwko czemu?
- ... przeciwko temu czemuś! Wysysa z człowieka całą energie! TO NIEDORZECZNE! A poza tym, ktoś tak piękny jak ja, nie powinien się tyle męczyć.
Powiedziałem to oczywiście z ironią, nie jestem taki narcystyczny jak Malik. Wiedziałem że zaraz się oburzy i odkręci. Haha, nie lubi jak go przedrzeźniam, ale to też, tak z miłości.
- Yy - mruknął Zayn odchodząc do Niall'a.
Lilo po raz kolejny wybuchł śmiechem.
- Dobra dobra Haroldzie, wiemy że jesteś piękny - Louis kucnął obok mnie - ale nie rób wstydu o wstawaj.
- Ni...
- Pójdziemy na piwo.
Natychmiast się podniosłem otrzepując koszulkę.
- No to kiedy? - wyszczerzyłem zęby a Liam pokręcił głową.
- Ty już jesteś alkoholikiem młody..
- Nie alkoholikiem tylko piwoszem.. stary.
Payne machnął ręką i podszedł do Zialla który zawzięcie o czymś rozmawiał. Odwróciłem się w stronę przyjaciela.
- No to kiedy? - ponowiłem pytanie.
- Po meczu.
- Jakim meczu?! - zdziwiłem się.
- W nogę kretynie..
- Jesteś okrutny... - jęknąłem.
Nie żebym był leniwy, po prostu dziś nie mam na to siły.
- A Ty leniwy - odpowiedział szczerząc się szeroko i odchodząc do kumpli którzy stali po drugiej stronie pokoju Zayna. Podążyłem za nim w kółko go przedrzeźniając.


                                                                              ~*~

Było już ciemno. Wraz z Tommo wracaliśmy do domu od Zayna. Szliśmy w milczeniu, co było dla Nas nowością a to było dosyć dziwne, bo zazwyczaj wracaliśmy ciągle się przepychając i wyzywając.
- Hazz ? - Louis w końcu się odezwał. Spojrzałem na niego ale ujrzałem tylko kaptur naciągnięty na głowę.
- No?
- Myślisz.. myślisz że można... kogoś kochać.. nawet jeśli się go nie zna? - spytał cicho. Zamurowało mnie. Tak, oczywiście, domyślałem się że może chodzić o dziewczynę.. No.. że jest  taki jakiś..inny, ale nie byłem pewien.. A teraz? Przyjaciel spojrzał w moją stronę.
- Myślę że.. tak.. - odpowiedziałem - ... ale.. sam nie wiem, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem.. wiesz.. no rozumiesz.
- Tak.. rozumiem. - powiedział tak samo cicho.
Nie chciałem nic od niego wyciągać. Będzie chciał, to mi powie. Znam go całe życie i wiem, że prędzej czy później dowiem się wszystkiego.



_________________________________________


Wiem że to już jest dziwne, że ja tu tak wszystko, ciągle przeżywam.. ale nie dziwcie mi się ! :D
To opowiadanie ma PONAD 10 tysięcy wyświetleń i 220 komentarzy! Jedno wielkie WOW.
 To pewnie dzięki Oldze i jej urokowi, nie ma co. Nie zaprzeczajcie :D
Dziękuje wszystkim ! x   - coco


Właśnie też mnie zaskoczyła liczba odwiedzin ! ;o Nie wiedziałam, że już tak dużo !
Wybaczcie, ale muszę : hahahahahhaha XD Martyna, jaki mój urok, co? :D hahahha xd Raczej Twój debilu ! ♥
A i chciałam przeprosić, bo to przeze mnie rozdział pojawił się tak późno :s Nie miałam kompletnie weny ;c No nic, mam nadzieję, że z następnym lepiej pójdzie :)
Całusy,
Olga

Edit : A teraz Olga zwala wszystko na siebie. Oj nie ładnie nie ładnie kochanie :* Jak Ty mi nie pozwalasz, to ja i Tobie nie pozwalam tak mówić! :D I nie wyzywaj mnie..

Thursday 19 April 2012

Chapter 4

Chodziłem po mieście razem z chłopakami. Gadaliśmy o różnych rzeczach.
- Robimy dziś z Nialler’em małe ognisko z kiełbaskami. Dołączycie? – spytał Zayn.
- Jasne. – odparł Liam.
- Pew… – zaczął Louis, jednak przerwałem mu.
- Wybaczcie, ale ja i Lou jesteśmy dziś zajęci. Wiecie, it’s Larry’s time. – wyszczerzyłem zęby.
- Dobra, nie wnikamy. – odparł Zayn.
Chłopcy pogrążyli się w rozmowie o dzisiejszym wieczorze, podczas gdy Lou odciągnął mnie na bok.
- Nie wiedziałem, że mamy na dziś jakieś plany. – powiedział.
- Bo zaplanowałem je dopiero przed chwilą. – odparłem. – Nie chciałbyś pomóc mi urozmaicić im trochę ten wieczór? – poruszyłem brwiami.
- Mów dalej. – wyszczerzył się w chytrym uśmieszku, który tak lubiłem.

~*~

- Gotowy? – spytałem szeptem.
- Bardziej niż gotowy. – odparł Lou.
Siedzieliśmy w krzakach, a otaczał nas mrok wieczoru. Kryliśmy się, podczas, gdy Niall, Zayn i Liam piekli kiełbaski przy ognisku, nie mając pojęcia o naszej obecności. Nasz plan był prosty: chcieliśmy wykorzystać starą historię, której wszyscy baliśmy się, gdy byliśmy mali, o psychopatach grasujących w tutejszym lesie. Oczywiście za owych psychopatów byliśmy przebrani ja i Lou.
- Na trzy. – szepnąłem. – Raz, dwa, trzy…
Wyskoczyliśmy z krzaków i zaczęliśmy wrzeszczeć, jak jacyś powaleńcy. Chłopaki podskoczyli na miejscach, a metalowe kijki wypadły im z rąk. Zaczęli piszczeć jak dziewczyny i uciekać we wszystkie strony, a my goniliśmy ich, nie przestając wydawać dziwnych dźwięków. W końcu Niall ze strachu wskoczył Zayn’owi na ręce i wtedy już nie wyrabialiśmy. Zaczęliśmy się turlać po ziemi, nie mogąc pohamować śmiechu. Chłopaki patrzyli się na nas, częściowo wciąż przestraszeni. Jednak na ich twarzach pojawiło się także zdziwienie.
- Harry?! Louis?! – odezwał się w końcu Zayn. Chyba oświecił Nialler’a, bo ten natychmiast kazał mu postawić się na ziemi.
- Co wy wyrabiacie?! – oburzył się blondyn.
- Nic takiego. – odparłem, starając przestać się śmiać, gdyż brzuch zaczynał mnie już od tego boleć.
- Idioci! – wydarł się.
- Haha, daj spokój, Niall. To tylko zabawa. – próbował przekonać go Louis, jednak Horan pozostawał niewzruszony. Chyba był wkurzony, o to, że przez nas wyszedł na wielkie strachajło.
- Może upieczemy kiełbaski na zgodę? – zaproponowałem. – Zgłodniałem.
- Za to, co zrobiliście, nie powinniście w ogóle dostać żarcia. – mruknął Liam.
- Oj, weźcie się już nie gniewajcie.
Pomimo iż chłopcy byli trochę wkurzeni, po chwili wrócił im dobry nastrój. Ja, Louis, Zayn i Niall zaczęliśmy piec kiełbaski, natomiast Liam oznajmił, że idzie za potrzebą.
- Słyszeliście to? – odezwał się nagle Niall.
- Nie. Co? – spytałem.
- Sam nie wiem… Ale zdawało mi się, że coś tam jest.
Po chwili również ja coś usłyszałem.
- Dajcie sobie spokój, chłopaki. – mruknąłem.– Przecież wiemy, że to Liam próbuje nas nastraszyć w ramach zemsty za tamto.
- Że niby ja próbuję was nastraszyć? – usłyszałem głos za sobą.
- O, Liam, wróciłeś. Czyli, że nagle dziwne dźwięki ucichną, tak? – spytałem. Rzeczywiście, nie usłyszeliśmy nic więcej.
Wróciliśmy do pieczenia kiełbasek i gadania o różnych głupotach, kiedy nagle ponownie coś usłyszeliśmy. Zignorowałem to. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś ciężkie kroki niedaleko, co sprawiło, że Niall zaczął się lekko trząść ze strachu.
- Co to było? – spytał wystraszonym głosem.
- Spokojnie, to pewnie jakieś zwierzę. – odparłem.
Wtedy ponownie usłyszeliśmy ciężkie kroki, a potem kolejny dziwny dźwięk. To coś było coraz bliżej. Muszę przyznać, że sam zaczynałem się bać. Niby te historie o psychopatach były zmyślone, ale tak właściwie nikt nie wiedział, kto je wymyślił. A na dodatek ponoć kiedyś, niedaleko stąd mieścił się zakład psychiatryczny… Przez te wszystkie myśli ogarniał mnie coraz większy strach.
Nagle zza drzewa wyskoczyła jakaś wielka postać i rzuciła się w naszym kierunku, krzycząc coś, czego nie umiałem zrozumieć. Wszyscy wykrzyknęliśmy jednocześnie:
- PSYCHOPATAAAAA! – i zaczęliśmy uciekać we wszystkich kierunkach, wrzeszcząc i wołając o pomoc.
Zayn i Niall biegali podobnie jak za pierwszym razem, ja zacząłem wdrapywać się na jakieś drzewo, a biedny Lou, ze strachu nie wiedząc co ma zrobić, położył się na ziemi i starał wtopić się w otoczenie. Natomiast nigdzie nie widziałem Liam’a, co okropnie mnie martwiło. Czyżby psychopata już go dorwał?!
Nagle okrzyki psychopaty ucichły, a zastąpił je melodyjny i dziewczęcy (?!) śmiech, do którego po chwili dołączył także śmiech chłopaka. Spojrzałem w dół, z gałęzi, na której siedziałem. Na ziemi stali płaczący ze śmiechu Liam i Danielle.
- Co?! – wydarłem się. – O co tu chodzi?!
- Powiemy ci jak zejdziesz na dół. – odparł Liam.
- Tylko najpierw muszę wiedzieć, jak to zrobić. – mruknąłem do siebie. Wszedłem pod wpływem impulsu, ale teraz, kiedy wiedziałem, że nic mi nie grozi, nie byłem już taki uzdolniony. Powoli zacząłem się zsuwać, jednak nie utrzymałem się i spadłem prosto na Lou.
- Ała. – jęknął.
- Wybacz, Mr. Carrot. – odparłem, wstając z niego.
- O co tu do jasnej cholery chodzi?! – wydarł się Zayn. – Że tym dwóm przygłupom odwala to umiem zrozumieć, ale wam co się stało?!
- Chwila, bo trochę mi gorąco. – powiedziała Danielle, wyciągając poduszki ze swojego przebrania. „To dlatego wydawała się taka duża”, pomyślałem.
- Oświecicie nas w końcu? – mruknął Lou, otrzepując się z trawy i jęcząc ponownie. Najwidoczniej wciąż był obolały od zamortyzowania mojego upadku.
- Usłyszałem waszą rozmowę. – zaczął Liam, zwracają się do mnie i Lou. – Postanowiłem nie psuć waszych planów, ale poprosiłem o pomoc Danielle. – uśmiechnął się do dziewczyny, łapiąc ją za rękę. – A właśnie, wypadałoby was sobie oficjalnie przedstawić. Danielle to są Harry, Louis, Niall i Zayn. – powiedział wskazując na nas po kolei. – Chłopcy, to Danielle.
- Miło was poznać. – uśmiechnęła się. – Co prawda, może jednak dla was w nie najmilszych okolicznościach. – zachichotała.
- Rozumiem, że chciałeś się na nich odegrać, – powiedział się Zayn, wskazując na mnie i Lou. – ale mogłeś uprzedzić Niall’a i mnie. – mruknął.
- Dobra, dość tego gadania! – odezwał się Horan. – Jestem wkurzony, o to, że dwa razy mnie nastraszyliście, ale umieram z głodu, więc proszę, wracajmy do ogniska!
Wszyscy zgodziliśmy się z nim.
- Zostajesz z nami, prawda? – zwrócił się Liam do Danielle.
- Widzisz jak ja wyglądam? Nie ma mowy.
- Nawet w tym wyglądasz pięknie. – zapewnił Liam, całując dziewczynę w policzek. – To co, zostaniesz? Poznasz lepiej chłopców. Choć nie wiem, czy to cię przekona, czy może raczej odstraszy. – zaśmiał się.
- Dzięki, za przedstawianie nas w takim świetle. – mruknąłem.
- Nie przejmujcie się chłopcy. – odezwała się Danielle. – Kiedy jesteśmy sami ciągle mówi mi, jakimi świetnymi przyjaciółmi jesteście i jak się cieszy, że was ma. – uśmiechnęła się.
Wróciliśmy do ogniska. Zabraliśmy się do pieczenia kiełbasek i w końcu mieliśmy okazję je zjeść.

~*~
Man we were killin' time
We were young and reckless
We needed to unwind
~*~


- Louis. Louis?
Chłopak dalej nie reagował na nasze wołania. Siedzieliśmy na wysokiej skarpie, gdzie oglądaliśmy grupkę opalających się dziewczyn z naszej szkoły.
- Louis! - krzyknąłem w miarę moich możliwości. Po naszych próbach mój głos przestał brzmieć tak jak wcześniej. Ale mam nadzieję że ta chrypka przejdzie. Uderzyłem chłopaka w ramię a ten potrząsł głową.
- C..co? Co chcesz? I.. ała? - spojrzał na mnie masując obolałe miejsce. Nigdy nie byłem wobec niego delikatny, ale to tak z miłosci.
- Stary, co jest? Jesteś jakiś.. taki nieprzytomny. - mruknąłem na co Niall wypalił głośno się śmiejąc.
- Zakochaaał sieęę.
Tommo zmierzył go wzrokiem i pufnął.
- Nie prawda. Nie zakochałem się.
- Jak nie jak tak? Przecież widzę - blondyn zaćwierkał wesoło.
- Nie. Dziewczyna to starta czasu.. - mruknął i znów skupił wzrok w tym samym miejscu. Podążyłem za nim i spróbowałem namierzyć punkt który przyciąga jego wzrok. Niestety, było tam tyle osób, że nie udało mi się zgadnąć na kogo tak się patrzy.
- Louis? - szepnąłem - Kogo obserwujesz?
Lou wywrócił oczami i wniósł dłonie do góry wymawiając jakieś dziwne słowa.
- Widzisz? - wskazał na jakiegoś gołębia - To moja miłość. Nazywa się Kevin.
Spojrzałem na niego unosząc brwi do góry i wybuchłem głośnym śmiechem. Niall i Zayn spojrzeli na nas jak na kretynów a Liam który zbliżał się ze swoją dziewczyną szybko się wycofał.
- Ej Li! Wracaj! - krzyknął Zayn biegnąc w ich stronę. Payne protestował, ale Danielle nie dała za wygraną i pociągnęła go w nasza stronę. Chyba nas polubiła, i vice versa.
- Nie nie nie nie - Liam wciąż protestował. Nie chciał nawet usiąść więc Niall wskoczył mu na barana i Li nie miał wyboru. Padł na trawę jęcząc jak bolą go pośladki.
_________________________________________________________________________



A oto i 4 :) Trzeba było czekać trochę dłużej niż na poprzednie, ale mam nadzieję, że się nie zawiodłyście :) Jak Wam się podoba? Liczymy na komentarze i dziękujemy wszystkim komentującym ♥
Całusy,
Olga


Ja bardzo przepraszam, to przeze mnie tak długo. Olga mistrzu pisze w kilka chwil, a ja musiałam się głowić. Totalny brak pomysłów, ale w ostatniej chwili coś wymyśliłam I JEST. Bądźcie ze mnie dumni hahaha. Dziękuje wszystkim za komentarze i wejścia, nawet nie wiecie jak bardzo się cieszymy z tego że to opowiadanie ma już tylu stałych czytelników :) KOCHAM WAS <3 I Olga pewnie też :D xx
Buziaki, coco xx

EDIT: Ja Ci nie pozwalam wypisywać takich rzeczy, że coś jest przez Ciebie, czaisz ?! :D Kocham Cię no i Was oczywiście też haha xx - Olga

Wednesday 11 April 2012

Chapter 3

Próba jak próba, zawsze coś się działo. Louis po paru kolejnych sprzeczkach ze swoimi rodzicami, stwierdził, że musi wyluzować i poszedł na piwo z paroma chłopakami z klasy. Ogólnie.. strasznie ciężko jest się nam zorganizować. Liam ciągle gdzieś znika, Zayn się spóźnia, Louis świruje i tylko Niall, dobra dusza, wkręcił się w ten cały pomysł i pisze kolejne piosenki.
Było już około po 12 w południe. Czekaliśmy na Payne'a. Spóźnia się już 15 minut, co nas strasznie dziwi. Liam nie należy do ludzi którzy się spóźniają.
- Przepraszam chłopaki - wpadł zadyszany brunet. Wszyscy spojrzeliśmy na Liama a Louis głośno się zaśmiał.
- Mamusia?
Liam zmarszczył brwi.
- Mamu...? A! Tak,no, mama.
Zmarszczyłem czoło. Liam coś kręci.  Mniejsza o większość, zaczęliśmy próbę.
- Zayn.. - odezwał się Niall, przerywając gre na gitarze - czy możesz zaśpiewać trochę wyżej drugą część zwrotki? - zaproponował a Malik pokiwał głową. Znów zaczął grać, ale Lou wszystko przerwał.
- Chłopaki?
- Co ? - zapytałem poddenerwowany. Wkurzało mnie to, że ciągle robiliśmy coś innego niż próba.
- Nie uważacie że.. - spojrzał rozbawiony w naszą stronę - że powinniśmy mieć jakąś nazwe?
WŁAŚNIE! ZAPOMNIELIŚMY O NAJWAŻNIEJSZYM! Zaśmiałem się głośno a reszta razem ze mną.
- Rzeczywiście, przydałaby się. - skomentował Malik.
- Pomysły? - zaproponowałem. Nie musiałem długo czekać.. Louis wyrwał się jako pierwszy.
- Stylinsonikpayoran.
Spojrzeliśmy na niego krzywo z uniesionymi brwiami. Co? Stylinson..co?
- Louis, nie uważasz że to jest trochę.. em.. - odezwał się Liam -  za trudne?
- Dla mnie nie . - wyszczerzył się brunet. 20 lat i taki umysł. I don't wanna live this planet anymore ?
Louis jest nieokiełznany.
- A dla nas tak - odparliśmy jednogłośnie. Tomlinson się skrzywił i założył ręcę na piersiach.
- W takim razie.. - powiedział ofukany - myślcie sobie sami.
- Handsome? - powiedział Zayn a Liam Lou i Niall wybuchli głośnym śmiechem.
- Potatoe... - mruknął Niall. Kolejna salwa śmiechu. Czego można by się spodziewać po Horanie, wiecznie głodnym niskim blondynie?
- Chłopaki.. zastanówcie się - odezwał się Payne - idziemy w jednym kierunku, do tego samego marzenia.. jakaś nazwa, logiczna i fajna.. chyba nie trudno...
Nagle coś zabłysło w moim umyśle. Jedno marzenie.. jeden kierunek.. jeden kierunek? TAK!
- One Direction?! - zaproponowałem prawie krzycząc przerywając mowę Payne'a.
- To jest to! - wykrzyknęli jednogłośnie.  No to mamy nazwę.. Teraz tylko musimy się spiąć i włożyć w próby o wiele więcej niż wkładamy teraz.. Albo raczej.. w końcu włóżmy coś w tą próbę..

~*~

- Chłopaki, no szybciej! – krzyknąłem do Zayn’a, Niall’a i Louis’a, którzy podążali za mną, lecz wciąż pozostawali w tyle.
- Idziemy szybko! – odkrzyknął niezadowolony Louis. – Zwolnij trochę.
Spełniłem jego prośbę i zwolniłem kroku, żeby mogli mnie dogonić.
- Powiesz nam w końcu po co my tam idziemy? – spytał Niall. – I czemu nie ma z nami Liam’a?
- Wszystko w swoim czasie, panowie. – odparłem zadowolony z siebie. Przyjemnie było wiedzieć, o czymś, jako jedyny, podczas gdy przyjaciele nie mają pojęcia, o co chodzi i mogą się tylko domyślać.
- Lepiej, żeby to nie była strata czasu. – powiedział niezadowolony Zayn. – A tak właściwie to jak nabiłeś sobie tę śliwę, co? – spytał wskazując na moje oko.
- Nieważne. – mruknąłem, a Lou się zaśmiał. Jako jedyny wiedział o incydencie, jaki zaszedł. Stwierdziłem, że nie ma potrzeby mówić chłopcom, tylko mieliby okazję do nabijania się. Jednak obawiałem się, że Marchewie coś się wymsknie i chłopaki będą mieli ze mnie niezłą bekę.
- A ty co się śmiejesz? – zwrócił się Zayn do Lou.
- Nic, nic. – odparł powstrzymując kolejne parsknięcie śmiechem.
- Czyżby nasz Larry miał przed nami jakieś sekrety? – Niall uniósł brwi.
Louis pokręcił przecząco głową.
- Przecież widzimy, że… – ciągnął sprawę Zayn, jednak przerwałem mu:
- Chłopaki, cicho! Już jesteśmy.
Staliśmy przy starej stodole na wzgórzu, za którą, na nizinie, rozciągała się piękna zielona łąka, pełna przeróżnych kwiatów.
- Przyszliśmy tu, żeby podziwiać naturę? – spytał kpiąco Zayn.
- Nie. – odparłem. – Przyszliśmy tu, żeby podziwiać ich. – wskazałem palcem.
Chłopcy wychylili się zza stodoły i powiedli wzrokiem we wskazanym przeze mnie kierunku. Widziałem jak rozszerzają oczy ze zdziwienia, a potem na ich ustach goszczą głupkowate uśmieszki. Wiedziałem, że spodoba im się ten widok. Otóż na tej oto łące Liam James Payne miał piknik w towarzystwie ślicznej brunetki. Była szczupła i zgrabna oraz miała burzę ciemnych loków na głowie. Muszę przyznać, że nasz Daddy ma niezły gust. A ta dziewczyna dostaje u mnie ogromnego plusa za loki!
- Jeszcze jakieś narzekania? – spytałem.
Chłopcy pokręcili przecząco głowami. Wiedziałem, że tak będzie. Widok Liam’a z dziewczyną nie był dla nas czymś codziennym. Payne zazwyczaj ukrywał przed nami swoje związki, bo jak twierdził, zrobilibyśmy z niego idiotę na oczach dziewczyny.
- Stary, jak ty ich wyczaiłeś? – spytał mnie Niall.
- Zobaczyłem ich razem na mieście i zainteresowałem się o co chodzi, więc postanowiłem trochę podsłuchać. Usłyszałem jak Liam zaprasza ją na piknik właśnie tutaj. – odpowiedziałem. – Dziękujcie mi, wcale nie musiałem was zabierać.
- Prosisz o zbyt wiele. – stwierdził Zayn, na co ja prychnąłem.
- Ej, ej! – Louis się podekscytował. – Chyba będą się całować!
Zerknąłem na łąkę. Rzeczywiście, ich twarze były coraz bliżej siebie, aż w końcu złączyły się w pocałunku. Louis zareagował błyskawicznie – wsadził palce do ust i zagwizdał. Ja, Zayn i Niall postanowiliśmy również dać znać o naszej obecności. Zaczęliśmy głośno klaskać i wydawać radosne okrzyki. Liam i owa brunetka odskoczyli od siebie przestraszeni, nie wiedząc co się dzieje. Kiedy Payne w końcu nas dostrzegł, nawet z takiej odległości potrafiłem dostrzec gniew malujący się na jego twarzy. Może i zachowaliśmy się niedojrzale, ale czy ja mówiłem, że jesteśmy dojrzali?

~*~

- Co wam strzeliło do głowy?! – wydarł się Liam, kiedy spotkaliśmy się nad rzeką.
- Daj spokój, chcieliśmy wam tylko okazać naszą radość. – odparł Zayn, udając urażonego.
- Obeszlibyśmy się bez waszych wiwatów. – mruknął Payne.
- Oj Liam, weź już się nie gniewaj. – poprosił Niall, przytulając go.
- No dobra. – westchnął, odwzajemniając uścisk.
Usiedliśmy na trawie, a Lou wyciągnął pięć butelek piwa, po jednej dla każdego, które ponownie udało mu się skombinować.
- Skąd ty je bierzesz? – spytałem.
- Mam znajomości. – Marchewa posłał mi oczko.
- Skoro masz już te znajomości to nie mógłbyś załatwić trochę więcej?
- Nie narzekaj. Gdyby nie ja, to spędziłbyś te wakacje na trzeźwo.
- Co racja, to racja. – przyznałem, otwierając swoją butelkę i biorąc ogromny łyk. – Ej, Liam. – zwróciłem się do przyjaciela.
- Hę?
- Jak ona ma na imię? – poruszyłem brwiami.
- Nie ważne.
- No weź! To jest ważne! Musimy wiedzieć, jak nazywa się dziewczyna naszego najlepszego kumpla.
Liam westchnął, po czym odparł:
- Danielle. Danielle Peazer.
- Danielle. – powtórzyłem. – Ładnie. – stwierdziłem, biorąc kolejny duży łyk piwa.
- Tak. – przytaknął Liam, uśmiechając się do siebie.
_______________________________________________________________________

A oto i 3 rozdział :) Jak się podoba? Mnie osobiście trochę bardziej niż poprzedni ;)
BARDZO dziękujemy za tak duże zainteresowanie naszym pomysłem i liczne komentarze ♥ To dla nas bardzo ważne, bo dzięki temu wiemy, że piszemy nie tylko dla siebie, ale też dla innych :)
Całusy i do następnego ♥
Olga


Nie wiem co tu napisać bo jestem po prostu w szoku, że to opowiadanie w tak krótkim czasie, zebrało tylu czytelników, komentarzy i wyświetleń ! : O To jest niesamowite ! Nawet nie wiecie jak bardzo się z tego cieszymy. Mam nadzieje że ten rozdział spodoba się jak poprzednie :) Buziaki xx
coco


Friday 6 April 2012

Chapter 2

- Wiecie co? - Nialler wstał z kanapy którą zrobiliśmy ze starych opon.
Siedzieliśmy w starej opuszczonej szopie która za czasów dzieciństwa służyła nam jako kryjówka. Louis jak zwykle bawił się z Zaynem drewnianymi mieczami które zrobił mój tata. Spojrzałem znad gitary na blondyna pytającym wzrokiem.
- Zamiast ćwiczyć jakieś znane piosenki, spróbujmy stworzyć coś swojego - zaproponował uśmiechnięty. Tomlinson zastygł w miejscu a Malik nieogarniający zbytnio co się dzieje nabił BooBeare na swój miecz. Chłopak jęknął i skulił się z bólu na podłogę.
- IDIOTO! - wydarł się na całe gardło.
- Przepraszam... - Malik natychmiast znalazł się przy nim i podniósł go do góry. Pokręciłem głową kierując wzrok w stronę Nialla.
- To świetny pomysł.
- Tylko że.. - wtrącił się Liam - zanim napiszemy coś swojego.. trochę nam się zejdzie.. - dodał ze zrezygnowaniem. Niall podniósł palec ku górze i uśmiechnął się szeroko mrużąc przy tym oczy.
- Brachu, spokojnie.
- Niall, czy ty chcesz nam powiedzieć że coś napisałeś? - spytałem uradowany podnosząc się z miejsca. Blondyn pokiwał twierdząco głową a ja rzuciłem się na niego z mocnym uściskiem. Gdy tylko się oderwał podbiegł do swojego plecaka i wyciągnął stary, zniszczony zeszyt.
- Może się wydawać nudne.. ale.. - powiedział podając mi zeszyt z tekstem - ..myślę że damy rade. Z resztą, mam jeszcze inne, co prawda niedokończone.. - uważnie przestudiowałem tekst. Szczerze? Całkiem niezły.. romantyczny.. ale czego można się spodziewać po Niallu? Taki typ, słodki chłopiec o wielkim sercu.
- Możesz nam to zagrać? - spytałem a Niall szybko pokiwał twierdząco głową i pobiegł po gitarę. Usiadł i zaczął grać. Wszyscy słuchaliśmy uważnie melodii i wykonania. Po zaprezentowaniu swojego dzieła, Niall spojrzał na nas niepewnie.
- I jak? - spytał. Stałem i patrzyłem na dłonie Horana, które trzymały gitarę. Dla niego ten instrument jest jak dziecko, pamiętam.. jak byliśmy mali. Niall na swoje urodziny dostał tą gitarę od swojego ulubionego wujka który parę dni później zmarł na białaczkę. Pan Walt był dla niego autorytetem od dziecka. Od jego śmierci, Niall nikomu nie pozwala dotykać tej gitary. To jest jedyna pamiątka, która pozostała mu po wujku.
- To jest świetne! - Zayn - ś.w.i.e.t.n.e - przeliterował.
- Takie.. romantyczne - wydukał Lou a Liam mu przytaknął.
- A kto będzie to śpiewał ?
Podniosłem wzrok z dłoni Niallera i zobaczyłem że oczy moich przyjaciół patrzą w moją stronę.
- O nie! Chłopaki, to jest zespół. Jak śpiewać, to tylko razem. - zaprotestowałem.
- 5 głosów w tej piosence to za dużo. Proponuje trzy - powiedział Niall patrząc na naszą grupkę - może Ty Harry, Liam i Zayn? - zaproponował.
Spojrzeliśmy na siebie i kiwnęliśmy głowami.
- Dobra, spróbujmy.

- To… – zaczął Zayn, kiedy skończyliśmy. – To trochę inne…
- Inne niż co? – spytał Niall.
- Niż wszystko. Wszystko, co leci w radiu. Trochę nie te klimaty…
- Inne nie znaczy gorsze. – stwierdziłem. – Kto wie? Może skierujemy muzykę na nową drogę.
- Najpierw ktoś musi o nas usłyszeć. – doszedł do wniosku Liam.
- Zorganizujmy jakiś koncert! – ożywił się Nialler.
- Spokojnie, dopiero po raz pierwszy przećwiczyliśmy jedną piosenkę, jeszcze dużo przed nami. – ostudził jego zapał Liam.
Niall trochę przymulił, że chciałby już dać jakiś koncert, ale Liam pocieszył go paczką cukierków.

~*~

Wracając z próby zauważyłem ładną blondynkę, stojącą samotnie przed kinem. Miałem ochotę zagadać, ale przypomniałem sobie, jak skończył się mój ostatni przypadek obcowania z płcią przeciwną. Zrezygnowałem i minąłem dziewczynę, nie obdarowując jej nawet spojrzeniem. Jednak nie umiałem się powstrzymać i ostatecznie odwróciłem się, zerkając na nią. Zlustrowałem ją, stwierdzając, że jest całkiem niezła. „W sumie to, co mi tam”, pomyślałem i zawróciłem, podchodząc do dziewczyny.
- Witam szanowną damę. – powiedziałem szarmancko, kłaniając się. Ująłem rękę dziewczyny i złożyłem na niej pocałunek, jak prawdziwy gentelman. Wiedziałem, jak bajerować panny. – Czyż taka śliczna dziewczyna nie zasługuje na towarzystwo? Jeśli panienka się zgodzi, chętnie zostanę nim na dzisiejsze popołudnie, a może nawet i dłużej. – poruszyłem brwiami.
Dziewczyna patrzyła na mnie zakłopotana. Dostrzegłem rumieńce, które wywołała moja osoba. „Jak zwykle udało się”, pomyślałem zadowolony.
- Ja… – zaczęła się jąkać.
- Ciii… – przyłożyłem palec na jej usta. – Po co słowa? Niech zastąpią je czyny...
Ująłem ręką jej brodę i zacząłem się przysuwać, kiedy usłyszałem krzyk:
- Koleś, co ty robisz z moją dziewczyną?!
Ups.
Momentalnie odsunąłem się od blondynki. W naszym kierunku szedł jakiś napakowany dryblas. „Niedobrze”, pomyślałem.
- Ja po prostu chciałem dotrzymać towarzystwa, dopóki jej cudowny chłopak się nią nie zaopiekuje… – odparłem, starając uśmiechnąć się przyjaźnie.
- Uważaj, bo ci uwierzę koleś!
Zamachnął się i zasadził mi z pięści w twarz.
- To cię nauczy trzymania łap z dala od cudzych dziewczyn!

~*~

- Ała. – jęknąłem po raz kolejny.
- Nie wierć się tak. – odparł Louis, zmieniając mi zimny okład. – Stary wiem, że lubisz trudne zdobycze, ale zajęta dziewczyna to chyba przesada, nie sądzisz? Tym bardziej, że w walce z jej chłopakiem nie miałeś szans.
- Skąd miałem wiedzieć, że jest zajęta? Poza tym gdybym chciał, to bym mu przyłożył. – mruknąłem.
- Założę się, że chciałeś, więc czemu tego nie zrobiłeś?
- Stwierdziłem, że należało mi się. – skłamałem.
Louis spojrzał na mnie, wytrzeszczając oczy, po czym zachichotał.
- Taa, jasne.
- A żebyś wiedział! – odparłem. – Miałem sobie dać spokój z dziewczynami, ale najwidoczniej to dla mnie trudniejsze niż myślałem. Może ta nauczka coś da.
- Niemożliwe! Harry Styles uczy się na błędach?! – szatyn udał zaskoczenie, na co w odpowiedzi szturchnąłem go.
Podszedłem do lustra, odchylając lekko szmatkę, zmoczoną zimną wodą. Miałem już dość sine oko.  Było pewne, że do jutra będę miał ogromną fioletową śliwę. „No ale to odejmie mi trochę uroku, więc nie będzie mi już tak łatwo podrywać dziewczyn”, pomyślałem. Na siłę próbowałem dostrzec plusy tej sytuacji.
- Ej stary, a myślisz, że coś wyjdzie z tego naszego zespołu? – spytał Louis.
- Pewnie, a czemu by nie?
- Może być ciężko zyskać rozgłos…
Niestety miał rację. To zapewne będzie trudne. Ale trzeba myśleć pozytywnie, tak?
- Nie zniechęcaj się od razu. – zwróciłem się do przyjaciela. – Pomyśl, co będzie, kiedy już osiągniemy sukces. Będziemy znani na całą Wielką Brytanię, a może i jeszcze dalej! Pewnego dnia będziemy  sławniejsi nawet od Beatelsów! – fantazjowałem. – Jesteśmy w stanie to osiągnąć, jeśli się postaramy. A teraz niech twój umysł wkroczy do akcji, wyobraź to sobie!
Zamknął oczy.
- Potrafisz? – spytałem.
- Tak.
- Więc to możliwe. Wszystko jest możliwe, jeśli umiemy to sobie wyobrazić. Dlatego od następnej próby poważnie się za siebie bierzemy, zgoda?
- Zgoda. – odparł, uśmiechając się.
Chyba udało mi się go nakręcić na ten pomysł. „Ma się ten dar przekonywania”, pomyślałem.
_____________________________________________________________________

Siemka tu coco, tak na początek chciałabym poinformować wszystkich którzy czytają moje opowiadania : makesitfeel nie został usunięty przeze mnie. Ktoś najprawdopodobniej się włamał i go zabił.. Nie wiem jeszcze co zrobie, ale jak już coś wymyślę na pewno dam znać.

Co do tego opowiadania, jestem w szoku. Na prawdę. Blog ma tydzień i już ma prawie 4 tysiące wejść i 108 komentarzy. Jedno wielkie WOW. Jesteście wspaniali. Buziaki xx

Wow, rzeczywiście nasz blog ma dopiero tydzień! ;o Jakoś tak mi rachuba czasu umknęła... Dziękujemy bardzo Wam wszystkim, a szczególnie komentującym, bo każdy komentarz wywołuje szeroki uśmiech na naszych twarzach ♥ Mamy nadzieję, że ten rozdział również przypadł Wam do gustu :)
Całusy,
Olga


Wesołych Świąt i mokrego dyngusa 

Sunday 1 April 2012

Chapter 1

Rzuciłem marynarkę mundurka na łóżko. Wyjąłem z szafy jakieś wygodne ciuchy i przebrałem się, po czym udałem się do kuchni, żeby coś przegryźć.
- Jest coś do jedzenia? – spytałem mamy, która siedziała na taborecie i słuchała radia. Akurat lecieli Beatelsi i ich hit „Help”.
- Help me if you can, I’m feeling down. – podśpiewywała, bardzo się w to wczuwając.
- Mamo, mówię do ciebie.
- O przepraszam syneczku, nie wiedziałam, że już wróciłeś.
- Miałaś do mnie nie mówić syneczku. – mruknąłem niezadowolony. Bardzo kochałem moją mamę, ale czasami zapominała się i mówiła tak do mnie przy chłopakach, na co oni śmiali się ze mnie i też zaczynali gadać do mnie „syneczku”. Dlatego prosiłem ją, żeby pozbyła się tego przyzwyczajenia.
- Oj, przepraszam. Jak tam zakończenie szkoły?
- Jak zwykle nudno. Jest coś do jedzenia? – powtórzyłem moje pytanie.
- Na parapecie w koszyku są jabłka, weź sobie, jeśli chcesz.
Podszedłem do okna, przy okazji wyglądając na Londyn. Ulice były zapełnione dzieciakami, które cieszyły się z długo oczekiwanych wakacji. Dzięki upałowi zero staruszków na horyzoncie, którzy w taką pogodę woleli zaszyć się w domach. „Przynajmniej nie będą przeszkadzać”, pomyślałem. Miałem pecha i zawsze biegnąc wpadałem na jakiegoś, na co ten groził mi laską. Najczęstsze spotkania miewałem z panią Jenkins, naszą sąsiadką, której zawsze wytrącałem świeżo kupione jajka, w wyniku czego lądowały na chodniku. Ale co ja mogłem poradzić? Przecież celowo tego nie robiłem.
- Wybierasz się gdzieś? – spytała mama.
- Do  Five and dime. – odparłem, biorąc jabłko.
- Masz zamiar w końcu kupić sobie gitarę?
Kiwnąłem głową w odpowiedzi. Udałem się do pokoju po pieniądze, po czym oznajmiłem mamie, że wychodzę, ale jeszcze wrócę, żeby zostawić zakup. Wyszedłem z kamienicy w upał pierwszego dnia wakacji.
W zeszły lipiec odwiedził mnie kuzyn i przywiózł swoją gitarę. Stwierdziłem, że wszystkiego trzeba w życiu spróbować, więc poprosiłem go, żeby nauczył mnie grać. Byłem w tym całkiem niezły, więc postanowiłem, że w następne wakacje kupię sobie własną gitarę. Wypatrzyłem ją niedawno w Five and dime. Była trochę stara, ale pięć funtów i dziesięć pensów było naprawdę dobrą ceną. No a w końcu od czegoś trzeba zacząć.
Przekroczyłem próg sklepu.
- Hej, Steve. – przywitałem kolesia pracującego przy kasie. Można tu było kupić całkiem fajne rzeczy za niską cenę, więc często tu bywałem, w związku z czym znaliśmy się trochę.
- Hej, Harry. – przywitał mnie. – Przyszedłeś kupić w końcu tę gitarę?
- Tak. Mam nadzieję, że nadal masz ją dla mnie odłożoną i nie sprzedałeś jej nikomu?
- Nie, no co ty. Ale muszę przyznać, że szefowi nie bardzo spodobał się nasz układ. Mówiłem mu, że zapewniłeś mi, że kupisz ją jak tylko zaczną się wakacje, ale zna ogólną opinię o tobie, więc nie był przekonany.
Zaśmiałem się.
- A któż by nie znał słynnego Harry’ego Styles’a? Ucznia London High School, którego szkoła, zarówno nauczyciele jak i uczniowie, nigdy nie zapomni.
- Zapewne nie dzięki twoim świetnym wynikom w nauce? – uśmiechnął się chłopak.
- Nie, raczej nie. – wyszczerzyłem się. – No ale dość gadania o mnie. Pokaż moje maleństwo.
Udał się na zaplecze, a po chwili wrócił z gitarą w rękach i podał mi ją.
- Od dziś jesteś moja. – zwróciłem się do instrumentu.
- Stary, opanuj się trochę. – zaśmiał się Steve.
- Dobra, my już pójdziemy, skoro nie jesteśmy tu rozumiani. – powiedziałem żartobliwie. Rzuciłem pieniądze na ladę, po czym wyszedłem ze sklepu.
Wróciłem do domu, by jak najszybciej wypróbować mój nowy nabytek. Nastroiłem gitarę i zacząłem grać melodie, których nauczył mnie kuzyn. Prawie wszystko pamiętałem, a to z czym miałem problemy próbowałem sobie przypomnieć. Po jakimś czasie palce zaczęły mnie boleć i bardzo posiniały, jednak nie przestawałem. W stu procentach wczuwałem się w to, co robiłem. W pewnym momencie zauważyłem na palcach coś czerwonego.
- Cholera. – mruknąłem.
Palce zaczęły mi krwawić. „Chyba trochę przesadziłem”, stwierdziłem w myślach. Poszedłem do łazienki umyć ręce. Wziąłem jakąś szmatkę, urwałem kawałek i zawinąłem nią palce. Po jakimś czasie krew przestała się wydostawać. Spojrzałem na zegar - chłopcy już pewnie byli nad rzeką. „Muszę się pośpieszyć”. Oznajmiłem mamie, że wychodzę z chłopakami i nie wiem, kiedy wrócę, na co ona odparła, że mam na siebie uważać. Co jak co, ale o mnie nie trzeba się martwić, doskonale umiem o siebie zadbać.


~*~
I got my first real six-string
Bought it at the five-and-dime
Played ‘ till my fingers bled
Was the summer of ‘69
~*~


Szedłem przez wysoką trawę. Z daleka słyszałem śmiechy swoich przyjaciół którzy pewnie zdążyli się rozłożyć. 
- Gdzie ten Harry? - usłyszałem Malika.
- Pewnie spotkał znów jakąś fajną dziewczynę - skomentował Niall a Louis wybuchł śmiechem.
- Pewnie znów bajeruje biedną płeć przeciwną.
Uśmiechnąłem się pod nosem słysząc ich wymianę zdań. Chłopaki mnie uważają za wzór do naśladowania, jeżeli chodzi o dziewczyny. No pomijając Liama, który cały czas mi powtarza że przez taką zabawę mogę później stracić coś co będzie dla mnie ważne..no ale to Liam, wiecznie poważny Payne. 
- Jestem plociuchy - zaśmiałem się gdy tylko wydostałem się zza wysokiej trawy która dzieliła mnie od chłopaków. Rzuciłem w Tomlinsona ręcznik. - Co sie tak cieszysz?
- Kogo tym razem? - spytał ucieszony.
- Nikogo.
- I tak Ci nie wierzę - zaśmiał się po czym rzucił w moją stronę butelkę z piwem. - Łap młody.
- Dzięki. 
- I co załatwiłeś? - spytał Liam poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Tak.. - rzuciłem i zwróciłem się do chłopaków - Wiecie, mam pewien pomysł.. bo kupiłem dzisiaj gitarę..
- Masz gitarę? - spytał zdziwiony Niall. Pokiwałem głową. - Wow.
- Tak, kupiłem dzisiaj.. i tak pomyślałem.. co wy na to żeby założyć zespół?
Blondyn pokiwał głową opychając się ciastkami które przyniósł Payne
- Świetny pomysł, w końcu będę miał gdzie się wyżyć wokalnie.
Malik wybuchł śmiechem.
- No tak, Twoja siostra skarżyła się na twoje koncerty podczas toalety.
- Nie jest tak źle. Mama mnie chwali - mruknął Horan, Liam natychmiast poklepał mnie po ramieniu.
- Młody to świetny pomysł.
- No nie wiem... - mruknął Louis poprawiając swoją grzywkę która jak zwykle wchodziła mu w oczy.
Spojrzeliśmy na niego pytająco.
- Czego nie wiesz? - spytałem szybko. To było dziwne, Tomlinson który nie chce brać udziału w czymś takim?
- Boję się tej sławy.. wiecie.. nie będę mógł wyjść na ulice bo będzie leciał za mną tłum rozpalonych dziewczyn. - poruszył ramionami a my wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Stary no bez przesady - wydusił przez śmiech Malik.
- Dobra chłopaki. A teraz tak na poważnie - powiedziałem patrząc na ich roześmiane twarze - to jak?
- Wchodzimy w to - rzucili jednogłośnie a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Chłopaki spójrzcie kto idzie - Malik wstał i pokazał kiwnięciem głowy w stronę zbliżającej się grupki dziewczyn. Louis uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mi coś zaproponować. Do głowy mi przyszła tylko jedna myśl..ale szczerze? Wolałbym gdyby nie o to chodziło mojemu zwariowanemu przyjacielowi. 
- Curly, co powiesz na mały "rajski bieg"? - poruszył brwiami a ja zakrztusiłem się łykiem piwa które akurat zaczerpnąłem. 
- Louis nie.. - zacząłem ale Tomlinson mi przerwał. 
- Nie rób mi tego.. To tradycja.. - jęknął i zakrył twarz dłońmi a przez szczeliny między palcami obserwował moją reakcję.
- Harry ranisz naszą karotkę. Gdzie nasz "rajski bieg" w wykonaniu naszego kochanego Larrego? - mruknął zdegustowany Zayn tuląc zrozpaczonego Tomlinsona. Wywróciłem oczami i zabrałem się za ściąganie spodni. Louis odsłonił jedno oko i na widok mojej czynności uśmiechnął się szeroko.
- KOCHAM CIĘ BRO! - rzucił wesoło po czym sam zabrał się za pozbywanie się swoich części garderoby. 
- Szybciej ! Są coraz bliżej! - pisnął Niall stojący na czatach.
- Louis robie to ostatni raz - zaśmiałem się i ruszyłem nagi za biegnącym przyjacielem. Brunet biegł i śpiewał jakąś dziwną piosenkę, zapewne przed chwilą ją sobie wymyślił. Przebiegliśmy obok dziewczyn które na nasz widok zaniemówiły. 
- Witam - rzucił Louis udając że ściąga czapkę z głowy i po chwili zniknął w wodzie. 
- Witam moje panie - zatrzymałem się i posłałem im swój firmowy uśmiech. Nie podziałał. Oberwałem czymś w głowę co wywołało głośny śmiech moich przyjaciół którzy obserwowali wszystko przy trawie. Ukłoniłem się i po raz kolejny rzuciłem swój cudowny uśmiech. - żegnam moje panie. - i ruszyłem za przyjacielem. Dziewczyny stały oburzone nad brzegiem rzeki i mierzyły nas wzrokiem mrucząc pod nosem że jesteśmy psychiczni. 
- Nigdy więcej - wynurzyłem się obok przyjaciela który również nie wyrabiał ze śmiechu.
- Co ty stary.. myślisz że przerwiesz naszą tradycje? - oburzył się - nigdy. - zaśmiał się i po chwili znalazłem się pod wodą.
______________________________________________________________________

Tak na wstępie chciałabym podziękować za 60 komentarzy pod prologiem i za 1 492 wejścia na tego bloga. Jestem w totalnym szoku i nie umiem nic z siebie wydusić. To naprawdę miłe że spodobał Wam się ten pomysł i jesteście chętni do dalszego czytania :)
Dziękuje. Buziaki x - coco.


A oto chapter 1. Muszę przyznać, że mi bardzo się podoba, mam nadzieję, że Wam też :)
Co do tych lat 60 to my ogarniamy je, ale nie do końca, więc takie pytanko: zna się któraś z Was na tym tak trochę bardziej? :D Wtedy ewentualnie byśmy się pytały, gdybyśmy nie były czegoś pewne ;)
A i Martyna (coco) jest na to zbyt skromna, więc sama zrobię jej reklamę: WBIJAJCIE NA JEJ BLOGI http://makesitfeel.blogspot.com/ & http://iimfreefallin.blogspot.com/ SĄ PRZECUDNE! Będzie miło, jeśli zostawicie też komentarz ;)
Olga


P.S. Pomysł miałam w głowie już od ferii. W piątek, po dodaniu prologu, dowiedziałam się, że powstało już jedno opowiadanie "Summer of '69". Żeby nie było: NIE MIAŁYŚMY O TYM POJĘCIA. Nigdy go nie czytałyśmy, ale z tego, co słyszałam to nasze pomysły się różnią, więc wydaje mi się, że to nie problem.  Olga