Monday 11 June 2012

Chapter 8

Gdy tylko przekroczyliśmy próg kawiarni, od razu uderzyła w nas niesamowita atmosfera tego miejsca. Cała podłoga składała się z czarno-białej szachownicy. W równych odstępach, poustawiane były niewielkie, okrągłe stoliki z waniliowymi krzesłami, na których siedzieli goście. W całym pomieszczeniu roznosiła się muzyka płynąca z szafy grającej, stojącej pod ścianą naprzeciwko. Teraz leciał hit The Rolling Stones – „Satisfaction”. Automatycznie zacząłem kiwać głową do rytmu, na co towarzysząca mi Lizzie zachichotała.
- No co? – obruszyłem się. Jednak postanowiłem, że postaram się opanować moje reakcje.
Zlustrowałem pomieszczenie, szukając wolnych miejsc. Kiedy w rogu sali ujrzałem niezajęty przez nikogo stolik, wskazałem go mojej towarzyszce, po czym ruszyliśmy, by przy nim usiąść. Jak przystało na gentelmana, odsunąłem Lizzie krzesło, po czym zająłem swoje miejsce naprzeciwko. Po chwili zjawiła się przy nas urocza kelnerka w fikuśnej tiulowej sukience. Na nogach miała różowe wrotki, z białymi sznurówkami.
- Co podać? – spytała uśmiechając się szeroko. Zapewne kazano jej się tak uśmiechać do każdego, nawet najbardziej zrzędliwego klienta.
- Poproszę latte. – powiedziałem.
- Ja też. – dodała Lizzie.
Dziewczyna zapisała to w swoim malutkim notatniku.
- Zaraz podaję. – oznajmiła, po czym oddaliła się do barku.
- Więc od kiedy tu jesteś? – spytałem, rozpoczynając rozmowę.
- Od tygodnia. – odpowiedziała. – A ty mieszkasz tu od urodzenia?
- Nie. Urodziłem się w Holmes Chaple, ale przeprowadziłem się tutaj z mamą i siostrą, kiedy miałem pięć lat.
- A twój tata?
- Moi rodzice się rozwiedli.
- O, przepraszam. – speszyła się.
- Nic się nie stało. – zapewniłem.
- Więc masz siostrę, tak? – zmieniła temat.
- Tak, starszą.
- Zazdroszczę ci. – powiedziała. – Zawsze marzyłam o rodzeństwie, ale niestety jestem jedynaczką.
- Wiesz, zależy na jaką siostrę lub brata byś trafiła. – stwierdziłem.
- A jakie są twoje stosunki z siostrą?
- Dobre, Gemma jest w porządku. Ale aktualnie nie mieszka z nami, tylko w college’u.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się kelnerki z naszymi kawami.
- Wasze zamówienie. – powiedziała, stawiając przed nami filiżanki.
- Dziękujemy. – powiedzieliśmy oboje.
Zabraliśmy się do picia, kontynuując naszą rozmowę. Dobrze się dogadywaliśmy, a reszta spotkania minęła nam bardzo przyjemnie.

~*~


Odprowadziłem  Lizzie pod dom. Było już ciemno, a ostatnio po mieście krążyły nieciekawe plotki na temat zboczeńca.  Chciałem tylko żeby była bezpieczna. 
- Dziękuję, nie musiałeś. Teraz będziesz wracał taki kawał sam. - uśmiechnęła się nieśmiało, wchodząc tyłem na schodki ganku.
- Nikt mnie nie zgwałci, nie martw się - odwzajemniłem uśmiech.
- No niby nie, ale mogą Cię porwać. Przecież jesteś taki znany - zachichotała. Wyglądała uroczo. Nie odpowiedziałem. Pożegnałem się z nią tylko i ruszyłem w lekkich podskokach w stronę swojego domu. W podskokach? Zatrzymałem się z dziwnym spojrzeniem. Skierowanym tylko i wyłącznie do samego siebie. To dziwne, ale czasem tak robię, jak przyłapię się na czymś dziwnym. Jezu, Harry, Tobie odwala, i to ostro. Ogarnąłem się, poprawiłem opadające loki i ruszyłem dalej, tym razem normalnie.
Nuciłem sobie nową piosenkę - WMYB.
Szedłem i szedłem, gdy nagle usłyszałem czyjeś kroki i cichy, stłumiony śmiech. Obróciłem się. Nikogo nie ma. 
Haroldzie, psychika Ci chyba siada. Zdegustowany, ruszyłem dalej.
Znowu to samo. Znów odwróciłem się i nic nie zastałem. Zdenerwowany zacząłem bawić się palcami i po raz kolejny, ruszyłem dalej. ZNOWU. Znów obrót i pustka.
- Jest tu ktoś? - zapytałem zdenerwowany. Cisza. Szedłem do tyłu, wciąż obserwując miejsce, z którego słyszałem kroki. 
- Halo? Louis? Niall? Zaaayn? Liaś? Em.. Lizzie? - ostatnie imię wypowiedziałem, przeciągając ostatnią sylabę.
- LIZZIE? - nagle usłyszałem za sobą piskliwy głos i chichot, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Podskoczyłem przerażony i spojrzałem na roześmianą twarz Tomlinsona, który jedną ręką podtrzymywał płaczącego Niall'a.
- ZABIJE - wysyczałem przez zęby, co jeszcze bardziej rozśmieszyło blondyna.
- Ładna ta Twoja Lizzie. - wymruczał Lou, susząc ząbki - Kiedy ją poznamy?
- Po moim trupie - mruknąłem. Byłem zdenerwowany ich zachowaniem. O mały włos, a padłbym tu na zawał. W TAK MŁODYM WIEKU! Nie chce umrzeć, a przynajmniej nie przez nich. Kretyni. Idioci. Debile. UGH!
Nagle Nialler pobladł, a Louis wytrzeszczył oczy. Jakby zobaczyli za mną ducha. Zacząłem się nabijać.
- Tak, tak jasne. Zboczeniec Carl właśnie do nas podchodzi - powiedziałem zabawnym akcentem. Louis obkręcił mnie w stronę, gdzie skupili swoje oczy. 
- CHOLERA JASNA. - wymamrotałem widząc zbliżającą się postać w obdartych ciuchach. - ZBOCZENIEC CARL, CHCE POMACAĆ MOJE LOKI.
- Nie wiem jak Wy, ale ja zamierzam stąd spadać - Irlandczyk wypiszczał po czym zniknął bez śladu za rogiem. Spojrzałem na Lou.  Był spanikowany i nie mógł się ruszyć.
- Chyba się zsikałem.. - tylko tyle powiedział. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię.
Odwróciłem się i zobaczyłem...
Payne'a siedzącego na barkach Malika.
Cały się w środku zagotowałem. Wykrzyczałem na całe gardło jakieś niezrozumiałe słowa, i rzuciłem się na roześmianych kumpli. Odwróciłem się, i ujrzałem zwijającego się na ulicy blondyna. A Loui, który przed chwilą perfekcyjnie udawał przerażonego, skakał wokół mnie i chłopaków wyśpiewując : ZAKOCHANA PARA, LIZZIE I HAZZIU NANANA.
_________________________________________________________


Znowu taka duża przerwa, przepraszamy ;s Dziękujemy wiernym Czytelniczkom, które wytrwale czekają na nowe rozdziały ! :)
Chciałabym też baaaardzo podziękować Yumi (hello-i-love-youu.blogspot.com), dzięki której ten rozdział ma w sobie tyle klimatu lat 60-tych. To jej wyobraźnia stworzyła wygląd kawiarni :)




Więc ja chciałam wszystkim podziękować za to, że jesteście z nami, i chcecie czytać to co tu wypisujemy. To na prawdę miłe! Dziękuje Oldze za to że jest <3 Tak jak i wam, czytelnikom i Yumi za pomoc! <3 Dzięki, dzięki dzięki <3
 No i teraz do ludzi którzy za mną nie przepadają : Serio, nie rusza mnie to, co o mnie mówicie. Nie interesuję mnie zdanie tych, których nie znam. I proszę, nie wypisujcie tutaj prywatnych zarzekań, bo to nie jest miejsce na to.

No i mam nadzieję że podoba Wam się rozdział :)
+ Chciałabym również zachęcić Was, do przeczytania kilku blogów.
http://you-make-me-wanna-die-boy.blogspot.com.es/ i http://illbeheree.blogspot.com.es/  a także http://uwannasaygoodnight.blogspot.com.es/. Wszystkie trzy dziewczyny piszą niesamiowicie, dlatego proszę, uwierzcie w moje słowa, i wpadnijcie tam :)

Buziaki! xx - coco