Saturday 15 September 2012

Chapter 9

Zapukałem do drzwi - żadnej reakcji. Spróbowałem ponownie - nadal nic.
- NIALL!!! – zacząłem krzyczeć i uderzać pięściami w drewno.
W końcu usłyszałem kroki, a po chwili drzwi się uchyliły.
- Co jest? – mruknął blondyn z rozczochraną fryzurą. – Nawet nie dadzą człowiekowi spokojnie pospać…
- Stary, jest już dwunasta trzydzieści w południe! – wydarłem się zniecierpliwiony.
- Czyli jest jeszcze wcześnie i powinienem nadal spać. – stwierdził i zaczął zamykać drzwi.
Jednak ja byłem szybszy i zablokowałem je stopą.
- Słuchaj, mam ważną sprawę. – powiedziałem poważnie.
- To nie może trochę poczekać? – jęknął blondyn.
- NIE!
- Ehh, no dobra. Daj mi dziesięć minut.
- OK. – odparłem.
Wyszedłem przed kamienicę, w której mieszkał blondyn i postanowiłem, że zaczekam tu na niego. Nie po dziesięciu, ale po dwudziestu minutach, w końcu ujrzałem naszą Śpiącą Królewnę, schodzącą po schodach.
- W końcu. – mruknąłem.
- Stary, ja też muszę coś jeść. – mruknął wpychając do buzi ostatni kawałek pączka.
- Ale ile można jeść?!
- Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. – oznajmił poważnie. Potrafił być taki tylko, gdy kłócił się o jedzenie… – Dobra, gadaj, o co chodzi.
- Co powiesz na koncert? – spytałem go.
- Ale jak to? – nie zrozumiał, o co mi chodzi.
- No, nasz koncert. – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- No nie wiem… Nie mamy jeszcze zbyt wielu piosenek, a próby nie idą nam perfekcyjnie…
- Proszę cię, Nialler. – jęknąłem, przerywając mu. – To nie będzie duży koncert, naprawdę. Damy radę, uwierz mi!
- Nie byłbym tego taki pewien. – mruknął.
- Obiecuję, że nam się uda. – zapewniałem. – A żebyś był spokojniejszy to każdy dzień przed występem poświęcimy na próby!
- Ehh, no zgoda. – mruknął, odpuszczając w końcu. – To kiedy ten koncert? – uśmiechnął się.
- Za dwa dni.
- KIEDY?!
~*~
- To jak wam się podoba mój pomysł? – spytałem chłopaków.
Byliśmy w szopie, w której zawsze ćwiczyliśmy. Właśnie oznajmiłem reszcie o naszym zbliżającym się koncercie.
- Mnie tam się podoba. – uśmiechnął się Louis.
- Mnie też. – poparł go Liam.
- Ja nie byłbym taki pewny, czy to dobry pomysł. – stwierdził Zayn.
- Niby czemu?! – oburzyłem się.
- Mamy za mało czasu.
- To samo mu powiedziałem. – mruknął Horan. Niby też był przeciw, ale jedyne, co było potrzebne do złamania go, to aprobata reszty. – Nie możesz tego odwołać? – zapytał.
- No niby bym mógł, ale jaką sobie opinię wyrobimy, już na sam początek? – odparłem. – Nie ma mowy, wystąpimy!
- A tak w ogóle, gdzie załatwiłeś nam ten koncert? – zapytał Liam.
- W kawiarni, na tej samej ulicy, co Five and dimes.
- Tam, gdzie są te seksowne kelnerki? – upewnił się Louis.
- Tak. – kiwnąłem głową.
- Seksowne kelnerki, powiadasz… – mruknął Zayn. – No dobra, w takim razie jeśli ma nam się udać, to lepiej bierzmy się do roboty!
Wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu i wymieniłem z Lou porozumiewawcze spojrzenia. Wiedział, jak się przekonuje Malik’a!
~*~
Siedziałem przy stole niepewnie spoglądając na moją matkę.
- I co o tym myślisz mamo? - zapytałem cicho. Matka posłała mi tylko pewne spojrzenie, po czym kąciki jej ust uniosły się wysoko tworząc piękny uśmiech.
- Synku, przecież wiesz że zawsze będę popierać to, co robisz.
Natychmiastowo rzuciłem się na nią z mocnym uściskiem.
- Dziękuje! Dziękuje! Kocham Cię!
- Ależ spokojnie, Harry, przecież..
- Nie mamo, na prawdę dziękuje. Dziękuje za to że jesteś - ucałowałem ją w policzek i wybiegłem z kamienicy do naszej szopki. Chłopaki już tam byli. Rzuciłem się na Lou, który za chwilę zrzucił mnie na ziemię z głośnym hukiem.
- Hej no stary! Oszalałeś? Tak od tyłu?! - pisnął przerażony, wywołując u mnie głośny napad śmiechu.
- Chłopaki, co mu?
- Ja nie wiem...? - odpowiedział Liam, podnosząc mnie z ziemi.
- Sorrki chłopaki. Jakaś głupawka mnie dzisiaj dopadła. - odpowiedziałem łapiąc za swoją gitarę - to jak, próba?
- Stary, ale najpierw omówmy co mamy jutro zagrać.. - rzucił Niall, pałaszując paczkę chrupków kukurydzianych.
Spojrzałem na niego kiwając głową.
- Właśnie. Co śpiewamy?
- Myślę że What makes you beautiful, może.. Moments, i zagramy jakieś dwa cover'y? - zaproponowałem.
- Ja bym jeszcze dorzucił tą nową piosenkę Liama, More..
-.. More than this?
- Tak, dokładnie tak! - zaklaskał Lou.
- A cover?
- Może.. All you need is love? - zaproponował Zayn.
- Albo Wonderwall ? - dodał Liam.
- Mamy dla siebie 15 minut występu, co daje około 5 piosenek. Poćwiczmy, zobaczymy. - powiedziałem wesoło. Nie mogłem się doczekać tego koncertu.
Na pierwszy ogień zaśpiewaliśmy Wonderwall. Szło nam całkiem nieźle, chłopaki wzięli się do roboty, nawet Louis. Czasem musieliśmy ustawić go do pionu, ponieważ zaczął się wydurniać. Nie da się go całkowicie uspokoić, taki typ człowieka. Po wyczerpującej próbie padliśmy na ziemię.
- Młody, ja Cię zabiję. - mruknął Louis w moją stronę.
- Cicho Lou, nie nadwyrężaj głosu. - zaśmiałem się, lecz przyjaciel chyba odebrał to w inny sposób.
Louis spojrzał w moją stronę dziwnym spojrzeniem.
- Nie nadwyrężaj głosu? Czyli co..? Teraz liczą się tylko próby? Wiecie co, jak tak to ma wyglądać to dzięki.. - mruknął wstając z ziemi.
- Louis o co Ci chodzi? - zapytałem zdezorientowany.
- Kiedy ostatni raz robiliśmy coś innego, oprócz prób? Wiecie.. nie żeby coś, ale ja też czasem potrzebuje rozmowy z przyjaciółmi, a nie ciągła praca.
- Ale byliśmy...
- Harry, to nie o to chodzi - mruknął łapiąc za bluzę - do zobaczenia jutro.. o tej samej porze - dodał zniesmaczony.
Spojrzeliśmy na siebie wraz z Zaynem, Liamem i Niallem.
- Wiesz co Harry.. Louis ma trochę racji.. ostatnio spotykamy się tylko na próbach... - dodał Liam.
- Bo Ty spędzasz czas między próbami z Danielle. - mruknąłem - Zayn ciągle śpi, a Nialler opycha się w domu.
- Stary, to że spotykam się z Dan nie skreśla czasu dla Was. Zawsze dla Was będę.
- Śpię? - Zayn uniósł brew do góry - uwierz mi, mam lepsze zajęcia. - mruknął. Niall zaś nie odpowiedział nic.
Spojrzałem na nich. Co ja w ogóle bredzę.. Oni mają rację.. za mało poświęcamy czasu dla siebie.
- Chłopaki.. przepraszam..
- Spoko. - mruknął Malik, zaś Horan i Payn zanieśli się szerokim uśmiechem.



_______________________________________________

*Załóżmy, że Wonderwall już wtedy istniało :p

Hejka, przepraszaam że tak długo, wakacje to czas gdzie robi się 46788765456 rzeczy na raz i nie ma czasu na internet. Mam nadzieje że część z Was wytrwale czekała i że ten rozdział, również przypadnie Wam do gustu :) - coco

Ja również bardzo Was przepraszam, nie planowałyśmy takiej długiej przerwy :c No ale oto i jest 9 rozdział ! :) BARDZO DZIĘKUJEMY WYTRWAŁYM ! ♥
Tak wgl to dziś jest mój pierwszy rok z 1D i nie mogę uwierzyć, że to akurat dzisiaj Louis powiedział "hello" do polskich fanów ! Normalnie umieram ze szczęścia aaaaaaaaaaa *,*
- Olga

P.S. Jeśli zmieniłyście nazwę twitter'a, a chcecie, aby nadal Was informować, dajcie nam znać ! :)

Monday 11 June 2012

Chapter 8

Gdy tylko przekroczyliśmy próg kawiarni, od razu uderzyła w nas niesamowita atmosfera tego miejsca. Cała podłoga składała się z czarno-białej szachownicy. W równych odstępach, poustawiane były niewielkie, okrągłe stoliki z waniliowymi krzesłami, na których siedzieli goście. W całym pomieszczeniu roznosiła się muzyka płynąca z szafy grającej, stojącej pod ścianą naprzeciwko. Teraz leciał hit The Rolling Stones – „Satisfaction”. Automatycznie zacząłem kiwać głową do rytmu, na co towarzysząca mi Lizzie zachichotała.
- No co? – obruszyłem się. Jednak postanowiłem, że postaram się opanować moje reakcje.
Zlustrowałem pomieszczenie, szukając wolnych miejsc. Kiedy w rogu sali ujrzałem niezajęty przez nikogo stolik, wskazałem go mojej towarzyszce, po czym ruszyliśmy, by przy nim usiąść. Jak przystało na gentelmana, odsunąłem Lizzie krzesło, po czym zająłem swoje miejsce naprzeciwko. Po chwili zjawiła się przy nas urocza kelnerka w fikuśnej tiulowej sukience. Na nogach miała różowe wrotki, z białymi sznurówkami.
- Co podać? – spytała uśmiechając się szeroko. Zapewne kazano jej się tak uśmiechać do każdego, nawet najbardziej zrzędliwego klienta.
- Poproszę latte. – powiedziałem.
- Ja też. – dodała Lizzie.
Dziewczyna zapisała to w swoim malutkim notatniku.
- Zaraz podaję. – oznajmiła, po czym oddaliła się do barku.
- Więc od kiedy tu jesteś? – spytałem, rozpoczynając rozmowę.
- Od tygodnia. – odpowiedziała. – A ty mieszkasz tu od urodzenia?
- Nie. Urodziłem się w Holmes Chaple, ale przeprowadziłem się tutaj z mamą i siostrą, kiedy miałem pięć lat.
- A twój tata?
- Moi rodzice się rozwiedli.
- O, przepraszam. – speszyła się.
- Nic się nie stało. – zapewniłem.
- Więc masz siostrę, tak? – zmieniła temat.
- Tak, starszą.
- Zazdroszczę ci. – powiedziała. – Zawsze marzyłam o rodzeństwie, ale niestety jestem jedynaczką.
- Wiesz, zależy na jaką siostrę lub brata byś trafiła. – stwierdziłem.
- A jakie są twoje stosunki z siostrą?
- Dobre, Gemma jest w porządku. Ale aktualnie nie mieszka z nami, tylko w college’u.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się kelnerki z naszymi kawami.
- Wasze zamówienie. – powiedziała, stawiając przed nami filiżanki.
- Dziękujemy. – powiedzieliśmy oboje.
Zabraliśmy się do picia, kontynuując naszą rozmowę. Dobrze się dogadywaliśmy, a reszta spotkania minęła nam bardzo przyjemnie.

~*~


Odprowadziłem  Lizzie pod dom. Było już ciemno, a ostatnio po mieście krążyły nieciekawe plotki na temat zboczeńca.  Chciałem tylko żeby była bezpieczna. 
- Dziękuję, nie musiałeś. Teraz będziesz wracał taki kawał sam. - uśmiechnęła się nieśmiało, wchodząc tyłem na schodki ganku.
- Nikt mnie nie zgwałci, nie martw się - odwzajemniłem uśmiech.
- No niby nie, ale mogą Cię porwać. Przecież jesteś taki znany - zachichotała. Wyglądała uroczo. Nie odpowiedziałem. Pożegnałem się z nią tylko i ruszyłem w lekkich podskokach w stronę swojego domu. W podskokach? Zatrzymałem się z dziwnym spojrzeniem. Skierowanym tylko i wyłącznie do samego siebie. To dziwne, ale czasem tak robię, jak przyłapię się na czymś dziwnym. Jezu, Harry, Tobie odwala, i to ostro. Ogarnąłem się, poprawiłem opadające loki i ruszyłem dalej, tym razem normalnie.
Nuciłem sobie nową piosenkę - WMYB.
Szedłem i szedłem, gdy nagle usłyszałem czyjeś kroki i cichy, stłumiony śmiech. Obróciłem się. Nikogo nie ma. 
Haroldzie, psychika Ci chyba siada. Zdegustowany, ruszyłem dalej.
Znowu to samo. Znów odwróciłem się i nic nie zastałem. Zdenerwowany zacząłem bawić się palcami i po raz kolejny, ruszyłem dalej. ZNOWU. Znów obrót i pustka.
- Jest tu ktoś? - zapytałem zdenerwowany. Cisza. Szedłem do tyłu, wciąż obserwując miejsce, z którego słyszałem kroki. 
- Halo? Louis? Niall? Zaaayn? Liaś? Em.. Lizzie? - ostatnie imię wypowiedziałem, przeciągając ostatnią sylabę.
- LIZZIE? - nagle usłyszałem za sobą piskliwy głos i chichot, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Podskoczyłem przerażony i spojrzałem na roześmianą twarz Tomlinsona, który jedną ręką podtrzymywał płaczącego Niall'a.
- ZABIJE - wysyczałem przez zęby, co jeszcze bardziej rozśmieszyło blondyna.
- Ładna ta Twoja Lizzie. - wymruczał Lou, susząc ząbki - Kiedy ją poznamy?
- Po moim trupie - mruknąłem. Byłem zdenerwowany ich zachowaniem. O mały włos, a padłbym tu na zawał. W TAK MŁODYM WIEKU! Nie chce umrzeć, a przynajmniej nie przez nich. Kretyni. Idioci. Debile. UGH!
Nagle Nialler pobladł, a Louis wytrzeszczył oczy. Jakby zobaczyli za mną ducha. Zacząłem się nabijać.
- Tak, tak jasne. Zboczeniec Carl właśnie do nas podchodzi - powiedziałem zabawnym akcentem. Louis obkręcił mnie w stronę, gdzie skupili swoje oczy. 
- CHOLERA JASNA. - wymamrotałem widząc zbliżającą się postać w obdartych ciuchach. - ZBOCZENIEC CARL, CHCE POMACAĆ MOJE LOKI.
- Nie wiem jak Wy, ale ja zamierzam stąd spadać - Irlandczyk wypiszczał po czym zniknął bez śladu za rogiem. Spojrzałem na Lou.  Był spanikowany i nie mógł się ruszyć.
- Chyba się zsikałem.. - tylko tyle powiedział. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię.
Odwróciłem się i zobaczyłem...
Payne'a siedzącego na barkach Malika.
Cały się w środku zagotowałem. Wykrzyczałem na całe gardło jakieś niezrozumiałe słowa, i rzuciłem się na roześmianych kumpli. Odwróciłem się, i ujrzałem zwijającego się na ulicy blondyna. A Loui, który przed chwilą perfekcyjnie udawał przerażonego, skakał wokół mnie i chłopaków wyśpiewując : ZAKOCHANA PARA, LIZZIE I HAZZIU NANANA.
_________________________________________________________


Znowu taka duża przerwa, przepraszamy ;s Dziękujemy wiernym Czytelniczkom, które wytrwale czekają na nowe rozdziały ! :)
Chciałabym też baaaardzo podziękować Yumi (hello-i-love-youu.blogspot.com), dzięki której ten rozdział ma w sobie tyle klimatu lat 60-tych. To jej wyobraźnia stworzyła wygląd kawiarni :)




Więc ja chciałam wszystkim podziękować za to, że jesteście z nami, i chcecie czytać to co tu wypisujemy. To na prawdę miłe! Dziękuje Oldze za to że jest <3 Tak jak i wam, czytelnikom i Yumi za pomoc! <3 Dzięki, dzięki dzięki <3
 No i teraz do ludzi którzy za mną nie przepadają : Serio, nie rusza mnie to, co o mnie mówicie. Nie interesuję mnie zdanie tych, których nie znam. I proszę, nie wypisujcie tutaj prywatnych zarzekań, bo to nie jest miejsce na to.

No i mam nadzieję że podoba Wam się rozdział :)
+ Chciałabym również zachęcić Was, do przeczytania kilku blogów.
http://you-make-me-wanna-die-boy.blogspot.com.es/ i http://illbeheree.blogspot.com.es/  a także http://uwannasaygoodnight.blogspot.com.es/. Wszystkie trzy dziewczyny piszą niesamiowicie, dlatego proszę, uwierzcie w moje słowa, i wpadnijcie tam :)

Buziaki! xx - coco

Saturday 26 May 2012

Chapter 7

- Co masz? - zapytał Malik wycierając się ręcznikiem.
- PIOSENKĘ ciołku - mruknął blondyn nadal skacząc.
Spojrzałem na niego i prosiłem go żeby ogarnął. 
- Boże, Nialler, bądź cicho.. miałem fajny sen.. - mruknął Liam przekręcając się na drugi bok.
- Liam, spaliłeś się - zaśmiałem się dotykając jego spieczonej skóry. Chłopak nagle podskoczył sycząc głośno.
- AŁĆ ! 
- No przecież mówiłem - wzruszyłem ramionami i posłałem mu promienny uśmiech. Louis który stał na brzegu w końcu do nas podszedł. Rzucił się na ręcznik i schował twarz w dłoniach. Spojrzałem zaniepokojony w jego stronę gdy nagle Niall zaczął śpiewać.

"You're insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is eno-o-ough

Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u

Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautiful!
Kno-o-ow
That's what makes you beautiful!

So c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...

Everyone else in the room can see it
Everyone else but you-u

Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
Kno-o-ow
That's what makes you beautiful!

Na Na Na Na
Na Na Naaaa
Na Na
Na Na Na Na
Na Na 

Na Na Na Na
Na Na Naaaa
Na Na
Na Na Na Na
Na Na 

Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell

You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!

Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
If only You saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, You're beautiful!
Kno-o-ow
You don't know, You're beautiful
Kno-o-ow
That's what makes you beautiful!
"

Chłopaki oprócz Lou skakali jak szaleni podczas gdy Niall śpiewał nam swoje nowe dzieło. Jest świetna! I ruchliwa, co najważniejsze. Zebraliśmy się szybko i ruszyliśmy do naszej "bazy" by rozdzielić zwrotki i zrobić małą próbę. Byliśmy tak podekscytowani a zwłaszcza Niall. Serio mu się udało. Niby taki cichociemny a głowę to ma niezłą! 
Po paru próbach wyszło nam coś takiego. KLIK

Usiedliśmy na oponach i gratulowaliśmy Niallowi pomysłu. Ma łeb ten nasz mały głodomór, maaaa.
- Harry, możemy pogadać? - nagle nade mną znalazł się Louis. Był skrzywiony. Pokiwałem głową i wyszedłem z nim na dwór, usiedliśmy na wielkim kamieniu pod drzewem. 
- No co jest stary? - zapytałem.
- Słuchaj.. pamiętasz tą blondynkę..? 
- No tą pyskatą? - Lou pokiwał głową - pamiętam. 
- Chyba się w niej zakochałem.. - wyszeptał.
- To dobrze! - podskoczyłem na kamieniu po czym przytuliłem go mocno.
- Ale.. ona mnie nie lubi.. 
- Czemu tak sądzisz? 
- Yy.. po dzisiejszym dniu? - zmroził mnie swoją poważną miną.
Westchnąłem. 
- Słuchaj Loui, może miała TEN dzień.
Przyjaciel się zaśmiał.
- Nie sądzę.. ona tak prawie cały czas..
- To TEN dzień można mieć cały czas?! - zapytałem zaskoczony. Lou po raz kolejny zmroził mnie wzrokiem. - Dobra, już powaga... ale poważnie, ile takie coś trwa?
- A czy ja Ci wyglądam na kobietę?! - ryknął.
- Um.. sorry sorry, nie denerwuj się. - mruknąłem - muszę zapytać o to Danielle.
Tommo wybuchł śmiechem.
- Słuchaj Marchewo, pogadaj z nią. Bez rozmowy nie ma niczego, a jeżeli Ci nie wyjdzie, znajdziesz lepszą - poklepałem go po ramieniu.
- ALE JA CHCE JĄĄ - jęknął.
- Tego kwiatu jest pół światu - zacytowałem tekst z jakiejś książki.
- A ja głupia pszczoła próbuję zapylić rosiczkę.. - mruknął.
Prychnąłem śmiechem.
- Przepraszam - złapałem się za usta gdy Lou kolejny raz tego wieczoru spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem. - Będzie dobrze stary - poklepałem go po ramieniu a ten w odpowiedzi zepchnął mnie z kamienia.

~*~

Ze względu na to, że dziś nie było upału, postanowiłem wybrać się na małą przechadzkę po mieście. Z początku chciałem pójść po któregoś z chłopaków, żeby nie włóczyć się samemu, ale ostatecznie stwierdziłem, że mam ochotę pobyć trochę samotnie. Było to dla mnie dość nietypowe, bo zawsze wszędzie chodziliśmy razem, jednak teraz potrzebowałem chwilowego odosobnienia.
Szedłem, mając głowę w chmurach, przez co przypadkiem na kogoś wpadłem. Niestety przeze mnie osoba ta (dziewczyna, jak się okazało) zaliczyła bliskie spotkanie z chodnikiem.
- Przepraszam. – wydukałem, wyciągając rękę, by pomóc jej wstać.
Dziewczyna najpierw spojrzała niepewnie na moją dłoń, jednak po chwili chwyciła ją, podnosząc się z ziemi.
- Jeszcze raz przepraszam. – powiedziałem.
- Nic się nie stało. – zapewniła.
Zacząłem się jej przyglądać. „Czy ja jej już gdzieś nie widziałem?”, zastanawiałem się.
- Wydaje mi się, że skądś cię kojarzę…
- Bo już raz się spotkaliśmy. – uśmiechnęła się lekko, przez co ujrzałem dołeczki w jej policzkach.
Chwila… Te dołeczki w policzkach… Już wiem! Spotkałem ją na stadionie i to ona pokazała mi drogę do męskiej toalety.
- Aaaaaa! – przeciągnąłem samogłoskę, w celu uświadomienia jej, że już się połapałem.
Dziewczyna uśmiechnęła się śmielej.
- Jeszcze raz strasznie ci dziękuję. – powiedziałem. – Nie masz pojęcia jakiej ulgi dzięki tobie doznałem.
- Domyślam się. – zachichotała. – Tak w ogóle to jestem Lisbeth. – wyciągnęła rękę na powitanie.
- Miło mi cię poznać, Lizzie. Mogę cię tak nazywać, prawda? – posłałem jej szarmancki uśmiech, całując jej dłoń, na co ona ponownie zachichotała.
- Możesz. – odparła.
- Ja chyba nie muszę ci się przedstawiać. – powiedziałem pewnie.
- Jak to? – zmarszczyła brwi.
- Nie mów, że nie znasz słynnego Harry’ego Styles’a?! – zdziwiłem się.
- Emm, nie bardzo…
- A jesteś stąd? Bo wcześniej cię tu nie widywałem…
- Nie. Przyjechałam tylko na wakacje.
- To wszystko wyjaśnia. – kiwnąłem. – Może chcesz się trochę ze mną przejść? – zaproponowałem.
- Pewnie. – uśmiechnęła się.
Zaczęliśmy powoli spacerować.
- Więc jesteś tu dość sławny? – spytała.
- Jeśli to, że zna mnie prawie cały Londyn, można nazwać sławą, to tak, jestem tu sławny. – odparłem, uśmiechając się nieco zadziornie.
Dziewczyna w odpowiedzi również się uśmiechnęła. „Ma takie słodkie dołeczki, kiedy się uśmiecha”, pomyślałem. „Słodsze nawet od moich…”. Chwila. Czy ja właśnie to pomyślałem? „Harry, musisz się ogarnąć! Nie ma nikogo bardziej idealnego od ciebie”, zganiłem się w myślach.

_____________


Hejka, znów przepraszamy że tak długo czekaliście.. nie jestem w stanie myśleć, brak weny na TSO69. Jakaś masakra. 
Chciałam zrobić taką małą reklamę, mam nadzieje że się nie obrazicie.
Otóż założyłam nowego bloga, pod inną nazwą autora : www.geezwho.blogspot.com na który serdecznie zapraszam :) Również chciałam Was zaprosić na www.samemistakes-1d.blogspot.com i na www.life-scenarioo.blogspot.com <-- to są opowiadania moich koleżanek, i na prawdę chciałabym żebyście to przeczytali :) Mają świetne pomysły i na prawdę przyjemnie się czyta :) 
No i mam nadzieje że rozdział się podoba :)  - coco.


Jak już napisała Martyna, przepraszamy, że musiałyście tak długo czekać. Ale to jest jakaś masakra, kompletny brak weny ;( To chyba przez to, że już prawie wakacje... Mamy jednak nadzieję, że będziecie dla nas wyrozumiałe :)
Całusy,
Olga

Thursday 10 May 2012

Chapter 6

- Gdzie oni tyle są?! – krzyknąłem wkurzony.
Stałem w kolejce razem z Lou i Liam’em. Zayn i Niall zniknęli gdzieś przed chwilą, za potrzebą. Za moment miała być nasza kolej, a ich nadal nie było.
- Spokojnie, już tu idą. – powiedział Liam, wskazując głową w kierunku, z którego nadchodzili nasi przyjaciele.
- Gdzie wyście tyle byli?! – wydarłem się.
- Wiesz, ciężko znaleźć ustronne miejsce do załatwienia potrzeby fizjologicznej w samym środku Londynu. – odparł Zayn ironicznie.
Zignorowałem jego wypowiedź, gdyż właśnie nadeszła nasza kolej. Już po chwili dostaliśmy się na stadion. Tak, stadion. Razem z chłopakami postanowiliśmy pójść na mecz. Oszczędzaliśmy od dawna, żeby wybrać się na niego i w końcu udało się. Szczerze mówiąc był to nasz pierwszy taki wypad. No ale w końcu postanowiłem sobie, że te wakacje będą wyjątkowe.
Z podekscytowaniem obserwowaliśmy wnętrze stadionu, zachwycając się wszystkim. Po chwili zajęliśmy miejsca na trybunach, szykując się na emocje związane z meczem.

~*~

- GOOOOOOOOOOOL! – darliśmy się wszyscy w niebo głosy, kiedy drużyna, której kibicowaliśmy zdobyła bramkę.
Atmosfera na stadionie była niesamowita. Było świetnie. Chociaż może nie tak całkiem… Był jeden problem. „Ehh, dlaczego nie poszedłem wtedy z Zayn’em i Niall’em?!”, żałowałem w myślach. Teraz natychmiastowo musiałem skorzystać z toalety, ale nie chciałem stracić ani kawałka meczu. Próbowałem przetrzymywać, ale po chwili stwierdziłem, że już dłużej nie dam rady. Powiedziałem chłopakom, że zaraz wracam i pobiegłem w poszukiwaniu toalety.
Biegłem ile sił w nogach, nie mogąc się doczekać upragnionej ulgi. Pech chciał, że nie umiałem znaleźć żadnej ubikacji. Biegałem w tę i z powrotem szukając jakiejś łazienki, ale nigdzie takowej nie widziałem. W pewnym momencie ujrzałem tabliczkę z napisem „TOALETY” i od razu tam pobiegłem, radując się z sukcesu. Otworzyłem z impetem drzwi pomieszczenia… i wtedy mój wzrok napotkał zdziwione spojrzenia kilku dziewczyn.
- Cholera. – mruknąłem. To była damska toaleta.
Jedna z dziewczyn podeszła do mnie i uderzyła mnie w policzek.
- Ała. – jęknąłem.
- Zboczeniec. – mruknęła, mijając mnie i wychodząc.
W pomieszczeniu zostały trzy dziewczyny. Dwie z nich zaczęły szeptać coś między sobą, zerkając na mnie. Normalnie zaciekawiłbym się, co o mnie mówią, jednak teraz myślałem tylko o tym, by jak najszybciej sobie ulżyć.
- Męska toaleta jest piętro wyżej. – usłyszałem czyjś głos. Odwróciłem głowę w stronę, z którego on dochodził.
Był to głos trzeciej dziewczyny znajdującej się w pomieszczeniu. Blondynka stała przy umywalce, uśmiechając się lekko. Kiedy to robiła miała dołeczki w policzkach, tak samo jak ja.
- Dzięki. – posłałem jej spojrzenie, wyrażające jak bardzo mi pomogła, po czym wybiegłem z pomieszczenia i udałem się do toalety piętro wyżej.

~*~

- Niall! Poczekaj! - biegłem za przyjacielem który powoli znikał za rogiem jakiegoś domu. Nie słyszał mnie, za pewne specjalnie - NIALLER ZLITUJ SIĘ!
Nie rozumiem jak można mieć tak szybki krok, dosłownie parę sekund temu, stał obok mnie i śmiał się w niebogłosy. Chyba przegiąłem z paroma słowami. Niall jest wrażliwym chłopakiem, trochę aż za. Powiedziałem mu że piosenki które dla nas piszę są zbyt.. smętne? Tak, tak powiedziałem.. ALE NIE CHCIAŁEM GO URAZIĆ. Chciałem mu tylko podsunąć pomysł, do napisania jakiejś..szybszej piosenki. Po jakichś 200 metrach Horan się zatrzymał i posłał mi groźne spojrzenie które po chwili zastąpił uśmiech. Uśmiech który oznaczał że nasz mały, pulchny, wiecznie głodny blondasek wpadł na pomysł.

~*~

Gorące popołudnie, z resztą jak każde ostatnio.
Wybraliśmy się nad wodę, choć mieliśmy zająć się kolejną próbą. W takim upale nie da się myśleć, nie da się pracować.. nie da się nic.
Louis i Zayn nawzajem się podtapiali, a Niall zawzięcie coś pisał w swoim rozwalonym zeszycie. Próbowałem podglądać co takiego tam pisze, ale za każdym razem kiedy sie zbliżałem, dostawałem po głowie. Liam leżał na trawie i się opalał.
- LOU..CIO..ŁKU! - krzyczał Zayn kiedy wynurzał się z wody, a Lou, jak Lou, tylko się śmiał. Trzymał jego głowę i co kilka sekund ją zanurzał. Sadysta.
Nie wiedziałem za co się zabrać, woda dla mnie była zbyt zimna, Niall nie miał czasu a Liam.. Liam chyba zasnął. Rozejrzałem się po okolicy i ujrzałem zbliżającą się, sporą grupkę. Gdy podeszli bliżej, zauważyłem w niej parę dziewczyn z naszej klasy i szkoły, i parę nowych, całkowicie mi nieznanych. Uśmiechnąłem się.
- Witam, zgubiły się panie? - No dalej, Harry, pokazujesz swój firmowy uśmieszek numer..3?
- Cześć Harry.. Nie, nie zgubiły się.. - mruknęła niska szatynka. Pixie, jedna chyba z najładniejszych dziewczyn z naszej klasy. Jej piękne zielone oczy błyszczały jak dwa diamenciki, a jej uśmiech.. Aww.. No po prostu ideał. Szkoda tylko że Ona, na mój widok burzy się jak morze podczas sztormu. Po prostu mnie nie lubi. Ciekawe dlaczego?
- Może zechcecie się do nas dołączyć? - Zaproponowałem. Jedna, blondynka, naprawdę ładna blondynka, spojrzała na mnie jak na kretyna.
- Do Was? To znaczy do kogo? - zaśmiała się - Do tego krasnala który pisze coś w zeszyciku - Niall zareagował głośnym "eej" - do tego śpiącego królewicza i dwóch idiotów podtapiających się w zimnej wodzie? - powiedziała z ironią - Nie dziękujemy, bynajmniej.. ja dziękuje. - odwróciła się i ruszyła, sama, w dalszą podróż. Louis który zaprzestał zabawę z wściekłym Malikiem spojrzał w naszą stronę lekko zarumieniony. Zayn, wyszedł na brzeg. Woda błyszczała na jego ciele jak małe kryształki, co sprawiło że parę dziewczyn głośno westchnęło. Nie dziwie się, czasem jak patrzę na budowę Zayna, sam wzdycham, nie wiem jak on to robi, ale jego ciało jest po prostu idealne. Idealnie umięśniony brzuch.. ręce. Harry stop. Przecież ty jesteś hetero.
- Może zostaniemy? - powiedziała cicho ruda na co Pixie prychnęła.
- Nie dziękuje, ja idę. Na razie. - odwróciła się w stronę blondynki która opuściła nas parę chwil temu. Daleko nie doszła, bo stała przy wywalonym pniu i bacznie obserwowała naszą grupkę. Louis który nadal stał w wodzie, nie odrywał od niej wzroku.
Chyba się domyślam o kim mówił..
Spojrzałem na nią jeszcze raz, ale to odwróciła wzrok.
Chyba nie jest zbyt... towarzyska.
Dziewczyny z niechęcią odeszły a Niall który wciąż coś pisał, po kliku sekundach wydarł się na całe gardło tańcząc przy tym jakiś dziwny taniec.
- MAM! MAM! MAAAAAAAAAAAM!
Spojrzałem na niego pytająco.
- MAM NOWĄ PIOSENKĘ!

___________________________________

Długo oczekiwany chapter 6 ! Przepraszamy że tak długo, to nie było celowe :)
 Poprawimy się :D - coco
Tak, przepraszamy :s Ale mamy nadzieję, że zrekompensowałyśmy się treścią tego rozdziału :) I że przypadł Wam on do gustu ;)
Całusy,
Olga

Thursday 26 April 2012

Chapter 5

- I pięć, sześć, siedem, osiem. – powiedziałem.
„Osiem” było sygnałem, żeby zaczynać. Mieliśmy właśnie z chłopakami kolejną próbę. Spotykaliśmy się trzy razy w tygodniu, żeby ćwiczyć piosenki. Wykorzystaliśmy kilka autorstwa Nialler’a, ale ćwiczyliśmy też cover’y.
Teraz śpiewaliśmy „All My Loving”, Beatles’ów.
- Nierówno panowie, nierówno! – krzyknąłem, gestami każąc im przestać śpiewać. – Jeszcze raz od początku.
- Harry, już czwarty raz będziemy zaczynać od nowa. – jęknął Zayn.
- Będziemy ćwiczyć, dopóki nie będzie idealnie!
- Stary, może teraz poćwiczylibyśmy coś innego, co? – zaproponował Liam.
- Nie przejdziemy do kolejnej piosenki, dopóki ta nie wyjdzie nam perfekcyjnie!
- Ale ja nie mówię, o ćwiczeniu piosenek. – Liam uśmiechnął się znacząco.

~*~
Me and some guys from school
Had a band and we tried real hard
~*~

- Chłopaki, wymiękkam. - jęknąłem opadając na ziemie. Louis, Liam i Zayn wybuchli głośnym śmiechem.
- Harry - odezwał się Lou - Spójrz. Niall, kluska nad kluskami, radzi sobie o wiele lepiej od Ciebie. To jest dziwne, nie sądzisz?
Nialler który podciągał coś, co wyglądało jak ciężarki spojrzał na nas krzywo.  - Spadajcie. - mruknął wracając do swojej czynności - i wcale nie jestem kluska.
Dziś zrobiliśmy sobie wolne od prób i poszliśmy poćwiczyć. Liam i Zayn przez kilka tygodni stworzyli taką swoją własną siłownie. Lepiej nie dopytywać się z czego ona jest zrobiona.  Ważne że jest. Ten dzień jest męskim dniem. Nawet Liam zrezygnował ze spotkania z Danielle i to chyba dla niej lepiej, bo w kółko od kilku dni z nami przebywała. Nie żeby nam przeszkadzała, ale to jest dziewczyna i powinna trochę więcej czasu spędzać z koleżankami niż z taką bandą kretynów jak my. Dodam również, że głupio mi było patrzeć na przytulającą się parę.. Tak dziwnie.. Dobra, nie ważne.
- Harry, wstawaj z tej podłogi! Nie rób wstydu.. - wydusił Zayn przez śmiech.
- Nie ! - krzyknąłem - Ja protestuję.
Liam uniósł brew do góry - A to niby przeciwko czemu?
- ... przeciwko temu czemuś! Wysysa z człowieka całą energie! TO NIEDORZECZNE! A poza tym, ktoś tak piękny jak ja, nie powinien się tyle męczyć.
Powiedziałem to oczywiście z ironią, nie jestem taki narcystyczny jak Malik. Wiedziałem że zaraz się oburzy i odkręci. Haha, nie lubi jak go przedrzeźniam, ale to też, tak z miłości.
- Yy - mruknął Zayn odchodząc do Niall'a.
Lilo po raz kolejny wybuchł śmiechem.
- Dobra dobra Haroldzie, wiemy że jesteś piękny - Louis kucnął obok mnie - ale nie rób wstydu o wstawaj.
- Ni...
- Pójdziemy na piwo.
Natychmiast się podniosłem otrzepując koszulkę.
- No to kiedy? - wyszczerzyłem zęby a Liam pokręcił głową.
- Ty już jesteś alkoholikiem młody..
- Nie alkoholikiem tylko piwoszem.. stary.
Payne machnął ręką i podszedł do Zialla który zawzięcie o czymś rozmawiał. Odwróciłem się w stronę przyjaciela.
- No to kiedy? - ponowiłem pytanie.
- Po meczu.
- Jakim meczu?! - zdziwiłem się.
- W nogę kretynie..
- Jesteś okrutny... - jęknąłem.
Nie żebym był leniwy, po prostu dziś nie mam na to siły.
- A Ty leniwy - odpowiedział szczerząc się szeroko i odchodząc do kumpli którzy stali po drugiej stronie pokoju Zayna. Podążyłem za nim w kółko go przedrzeźniając.


                                                                              ~*~

Było już ciemno. Wraz z Tommo wracaliśmy do domu od Zayna. Szliśmy w milczeniu, co było dla Nas nowością a to było dosyć dziwne, bo zazwyczaj wracaliśmy ciągle się przepychając i wyzywając.
- Hazz ? - Louis w końcu się odezwał. Spojrzałem na niego ale ujrzałem tylko kaptur naciągnięty na głowę.
- No?
- Myślisz.. myślisz że można... kogoś kochać.. nawet jeśli się go nie zna? - spytał cicho. Zamurowało mnie. Tak, oczywiście, domyślałem się że może chodzić o dziewczynę.. No.. że jest  taki jakiś..inny, ale nie byłem pewien.. A teraz? Przyjaciel spojrzał w moją stronę.
- Myślę że.. tak.. - odpowiedziałem - ... ale.. sam nie wiem, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem.. wiesz.. no rozumiesz.
- Tak.. rozumiem. - powiedział tak samo cicho.
Nie chciałem nic od niego wyciągać. Będzie chciał, to mi powie. Znam go całe życie i wiem, że prędzej czy później dowiem się wszystkiego.



_________________________________________


Wiem że to już jest dziwne, że ja tu tak wszystko, ciągle przeżywam.. ale nie dziwcie mi się ! :D
To opowiadanie ma PONAD 10 tysięcy wyświetleń i 220 komentarzy! Jedno wielkie WOW.
 To pewnie dzięki Oldze i jej urokowi, nie ma co. Nie zaprzeczajcie :D
Dziękuje wszystkim ! x   - coco


Właśnie też mnie zaskoczyła liczba odwiedzin ! ;o Nie wiedziałam, że już tak dużo !
Wybaczcie, ale muszę : hahahahahhaha XD Martyna, jaki mój urok, co? :D hahahha xd Raczej Twój debilu ! ♥
A i chciałam przeprosić, bo to przeze mnie rozdział pojawił się tak późno :s Nie miałam kompletnie weny ;c No nic, mam nadzieję, że z następnym lepiej pójdzie :)
Całusy,
Olga

Edit : A teraz Olga zwala wszystko na siebie. Oj nie ładnie nie ładnie kochanie :* Jak Ty mi nie pozwalasz, to ja i Tobie nie pozwalam tak mówić! :D I nie wyzywaj mnie..

Thursday 19 April 2012

Chapter 4

Chodziłem po mieście razem z chłopakami. Gadaliśmy o różnych rzeczach.
- Robimy dziś z Nialler’em małe ognisko z kiełbaskami. Dołączycie? – spytał Zayn.
- Jasne. – odparł Liam.
- Pew… – zaczął Louis, jednak przerwałem mu.
- Wybaczcie, ale ja i Lou jesteśmy dziś zajęci. Wiecie, it’s Larry’s time. – wyszczerzyłem zęby.
- Dobra, nie wnikamy. – odparł Zayn.
Chłopcy pogrążyli się w rozmowie o dzisiejszym wieczorze, podczas gdy Lou odciągnął mnie na bok.
- Nie wiedziałem, że mamy na dziś jakieś plany. – powiedział.
- Bo zaplanowałem je dopiero przed chwilą. – odparłem. – Nie chciałbyś pomóc mi urozmaicić im trochę ten wieczór? – poruszyłem brwiami.
- Mów dalej. – wyszczerzył się w chytrym uśmieszku, który tak lubiłem.

~*~

- Gotowy? – spytałem szeptem.
- Bardziej niż gotowy. – odparł Lou.
Siedzieliśmy w krzakach, a otaczał nas mrok wieczoru. Kryliśmy się, podczas, gdy Niall, Zayn i Liam piekli kiełbaski przy ognisku, nie mając pojęcia o naszej obecności. Nasz plan był prosty: chcieliśmy wykorzystać starą historię, której wszyscy baliśmy się, gdy byliśmy mali, o psychopatach grasujących w tutejszym lesie. Oczywiście za owych psychopatów byliśmy przebrani ja i Lou.
- Na trzy. – szepnąłem. – Raz, dwa, trzy…
Wyskoczyliśmy z krzaków i zaczęliśmy wrzeszczeć, jak jacyś powaleńcy. Chłopaki podskoczyli na miejscach, a metalowe kijki wypadły im z rąk. Zaczęli piszczeć jak dziewczyny i uciekać we wszystkie strony, a my goniliśmy ich, nie przestając wydawać dziwnych dźwięków. W końcu Niall ze strachu wskoczył Zayn’owi na ręce i wtedy już nie wyrabialiśmy. Zaczęliśmy się turlać po ziemi, nie mogąc pohamować śmiechu. Chłopaki patrzyli się na nas, częściowo wciąż przestraszeni. Jednak na ich twarzach pojawiło się także zdziwienie.
- Harry?! Louis?! – odezwał się w końcu Zayn. Chyba oświecił Nialler’a, bo ten natychmiast kazał mu postawić się na ziemi.
- Co wy wyrabiacie?! – oburzył się blondyn.
- Nic takiego. – odparłem, starając przestać się śmiać, gdyż brzuch zaczynał mnie już od tego boleć.
- Idioci! – wydarł się.
- Haha, daj spokój, Niall. To tylko zabawa. – próbował przekonać go Louis, jednak Horan pozostawał niewzruszony. Chyba był wkurzony, o to, że przez nas wyszedł na wielkie strachajło.
- Może upieczemy kiełbaski na zgodę? – zaproponowałem. – Zgłodniałem.
- Za to, co zrobiliście, nie powinniście w ogóle dostać żarcia. – mruknął Liam.
- Oj, weźcie się już nie gniewajcie.
Pomimo iż chłopcy byli trochę wkurzeni, po chwili wrócił im dobry nastrój. Ja, Louis, Zayn i Niall zaczęliśmy piec kiełbaski, natomiast Liam oznajmił, że idzie za potrzebą.
- Słyszeliście to? – odezwał się nagle Niall.
- Nie. Co? – spytałem.
- Sam nie wiem… Ale zdawało mi się, że coś tam jest.
Po chwili również ja coś usłyszałem.
- Dajcie sobie spokój, chłopaki. – mruknąłem.– Przecież wiemy, że to Liam próbuje nas nastraszyć w ramach zemsty za tamto.
- Że niby ja próbuję was nastraszyć? – usłyszałem głos za sobą.
- O, Liam, wróciłeś. Czyli, że nagle dziwne dźwięki ucichną, tak? – spytałem. Rzeczywiście, nie usłyszeliśmy nic więcej.
Wróciliśmy do pieczenia kiełbasek i gadania o różnych głupotach, kiedy nagle ponownie coś usłyszeliśmy. Zignorowałem to. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś ciężkie kroki niedaleko, co sprawiło, że Niall zaczął się lekko trząść ze strachu.
- Co to było? – spytał wystraszonym głosem.
- Spokojnie, to pewnie jakieś zwierzę. – odparłem.
Wtedy ponownie usłyszeliśmy ciężkie kroki, a potem kolejny dziwny dźwięk. To coś było coraz bliżej. Muszę przyznać, że sam zaczynałem się bać. Niby te historie o psychopatach były zmyślone, ale tak właściwie nikt nie wiedział, kto je wymyślił. A na dodatek ponoć kiedyś, niedaleko stąd mieścił się zakład psychiatryczny… Przez te wszystkie myśli ogarniał mnie coraz większy strach.
Nagle zza drzewa wyskoczyła jakaś wielka postać i rzuciła się w naszym kierunku, krzycząc coś, czego nie umiałem zrozumieć. Wszyscy wykrzyknęliśmy jednocześnie:
- PSYCHOPATAAAAA! – i zaczęliśmy uciekać we wszystkich kierunkach, wrzeszcząc i wołając o pomoc.
Zayn i Niall biegali podobnie jak za pierwszym razem, ja zacząłem wdrapywać się na jakieś drzewo, a biedny Lou, ze strachu nie wiedząc co ma zrobić, położył się na ziemi i starał wtopić się w otoczenie. Natomiast nigdzie nie widziałem Liam’a, co okropnie mnie martwiło. Czyżby psychopata już go dorwał?!
Nagle okrzyki psychopaty ucichły, a zastąpił je melodyjny i dziewczęcy (?!) śmiech, do którego po chwili dołączył także śmiech chłopaka. Spojrzałem w dół, z gałęzi, na której siedziałem. Na ziemi stali płaczący ze śmiechu Liam i Danielle.
- Co?! – wydarłem się. – O co tu chodzi?!
- Powiemy ci jak zejdziesz na dół. – odparł Liam.
- Tylko najpierw muszę wiedzieć, jak to zrobić. – mruknąłem do siebie. Wszedłem pod wpływem impulsu, ale teraz, kiedy wiedziałem, że nic mi nie grozi, nie byłem już taki uzdolniony. Powoli zacząłem się zsuwać, jednak nie utrzymałem się i spadłem prosto na Lou.
- Ała. – jęknął.
- Wybacz, Mr. Carrot. – odparłem, wstając z niego.
- O co tu do jasnej cholery chodzi?! – wydarł się Zayn. – Że tym dwóm przygłupom odwala to umiem zrozumieć, ale wam co się stało?!
- Chwila, bo trochę mi gorąco. – powiedziała Danielle, wyciągając poduszki ze swojego przebrania. „To dlatego wydawała się taka duża”, pomyślałem.
- Oświecicie nas w końcu? – mruknął Lou, otrzepując się z trawy i jęcząc ponownie. Najwidoczniej wciąż był obolały od zamortyzowania mojego upadku.
- Usłyszałem waszą rozmowę. – zaczął Liam, zwracają się do mnie i Lou. – Postanowiłem nie psuć waszych planów, ale poprosiłem o pomoc Danielle. – uśmiechnął się do dziewczyny, łapiąc ją za rękę. – A właśnie, wypadałoby was sobie oficjalnie przedstawić. Danielle to są Harry, Louis, Niall i Zayn. – powiedział wskazując na nas po kolei. – Chłopcy, to Danielle.
- Miło was poznać. – uśmiechnęła się. – Co prawda, może jednak dla was w nie najmilszych okolicznościach. – zachichotała.
- Rozumiem, że chciałeś się na nich odegrać, – powiedział się Zayn, wskazując na mnie i Lou. – ale mogłeś uprzedzić Niall’a i mnie. – mruknął.
- Dobra, dość tego gadania! – odezwał się Horan. – Jestem wkurzony, o to, że dwa razy mnie nastraszyliście, ale umieram z głodu, więc proszę, wracajmy do ogniska!
Wszyscy zgodziliśmy się z nim.
- Zostajesz z nami, prawda? – zwrócił się Liam do Danielle.
- Widzisz jak ja wyglądam? Nie ma mowy.
- Nawet w tym wyglądasz pięknie. – zapewnił Liam, całując dziewczynę w policzek. – To co, zostaniesz? Poznasz lepiej chłopców. Choć nie wiem, czy to cię przekona, czy może raczej odstraszy. – zaśmiał się.
- Dzięki, za przedstawianie nas w takim świetle. – mruknąłem.
- Nie przejmujcie się chłopcy. – odezwała się Danielle. – Kiedy jesteśmy sami ciągle mówi mi, jakimi świetnymi przyjaciółmi jesteście i jak się cieszy, że was ma. – uśmiechnęła się.
Wróciliśmy do ogniska. Zabraliśmy się do pieczenia kiełbasek i w końcu mieliśmy okazję je zjeść.

~*~
Man we were killin' time
We were young and reckless
We needed to unwind
~*~


- Louis. Louis?
Chłopak dalej nie reagował na nasze wołania. Siedzieliśmy na wysokiej skarpie, gdzie oglądaliśmy grupkę opalających się dziewczyn z naszej szkoły.
- Louis! - krzyknąłem w miarę moich możliwości. Po naszych próbach mój głos przestał brzmieć tak jak wcześniej. Ale mam nadzieję że ta chrypka przejdzie. Uderzyłem chłopaka w ramię a ten potrząsł głową.
- C..co? Co chcesz? I.. ała? - spojrzał na mnie masując obolałe miejsce. Nigdy nie byłem wobec niego delikatny, ale to tak z miłosci.
- Stary, co jest? Jesteś jakiś.. taki nieprzytomny. - mruknąłem na co Niall wypalił głośno się śmiejąc.
- Zakochaaał sieęę.
Tommo zmierzył go wzrokiem i pufnął.
- Nie prawda. Nie zakochałem się.
- Jak nie jak tak? Przecież widzę - blondyn zaćwierkał wesoło.
- Nie. Dziewczyna to starta czasu.. - mruknął i znów skupił wzrok w tym samym miejscu. Podążyłem za nim i spróbowałem namierzyć punkt który przyciąga jego wzrok. Niestety, było tam tyle osób, że nie udało mi się zgadnąć na kogo tak się patrzy.
- Louis? - szepnąłem - Kogo obserwujesz?
Lou wywrócił oczami i wniósł dłonie do góry wymawiając jakieś dziwne słowa.
- Widzisz? - wskazał na jakiegoś gołębia - To moja miłość. Nazywa się Kevin.
Spojrzałem na niego unosząc brwi do góry i wybuchłem głośnym śmiechem. Niall i Zayn spojrzeli na nas jak na kretynów a Liam który zbliżał się ze swoją dziewczyną szybko się wycofał.
- Ej Li! Wracaj! - krzyknął Zayn biegnąc w ich stronę. Payne protestował, ale Danielle nie dała za wygraną i pociągnęła go w nasza stronę. Chyba nas polubiła, i vice versa.
- Nie nie nie nie - Liam wciąż protestował. Nie chciał nawet usiąść więc Niall wskoczył mu na barana i Li nie miał wyboru. Padł na trawę jęcząc jak bolą go pośladki.
_________________________________________________________________________



A oto i 4 :) Trzeba było czekać trochę dłużej niż na poprzednie, ale mam nadzieję, że się nie zawiodłyście :) Jak Wam się podoba? Liczymy na komentarze i dziękujemy wszystkim komentującym ♥
Całusy,
Olga


Ja bardzo przepraszam, to przeze mnie tak długo. Olga mistrzu pisze w kilka chwil, a ja musiałam się głowić. Totalny brak pomysłów, ale w ostatniej chwili coś wymyśliłam I JEST. Bądźcie ze mnie dumni hahaha. Dziękuje wszystkim za komentarze i wejścia, nawet nie wiecie jak bardzo się cieszymy z tego że to opowiadanie ma już tylu stałych czytelników :) KOCHAM WAS <3 I Olga pewnie też :D xx
Buziaki, coco xx

EDIT: Ja Ci nie pozwalam wypisywać takich rzeczy, że coś jest przez Ciebie, czaisz ?! :D Kocham Cię no i Was oczywiście też haha xx - Olga

Wednesday 11 April 2012

Chapter 3

Próba jak próba, zawsze coś się działo. Louis po paru kolejnych sprzeczkach ze swoimi rodzicami, stwierdził, że musi wyluzować i poszedł na piwo z paroma chłopakami z klasy. Ogólnie.. strasznie ciężko jest się nam zorganizować. Liam ciągle gdzieś znika, Zayn się spóźnia, Louis świruje i tylko Niall, dobra dusza, wkręcił się w ten cały pomysł i pisze kolejne piosenki.
Było już około po 12 w południe. Czekaliśmy na Payne'a. Spóźnia się już 15 minut, co nas strasznie dziwi. Liam nie należy do ludzi którzy się spóźniają.
- Przepraszam chłopaki - wpadł zadyszany brunet. Wszyscy spojrzeliśmy na Liama a Louis głośno się zaśmiał.
- Mamusia?
Liam zmarszczył brwi.
- Mamu...? A! Tak,no, mama.
Zmarszczyłem czoło. Liam coś kręci.  Mniejsza o większość, zaczęliśmy próbę.
- Zayn.. - odezwał się Niall, przerywając gre na gitarze - czy możesz zaśpiewać trochę wyżej drugą część zwrotki? - zaproponował a Malik pokiwał głową. Znów zaczął grać, ale Lou wszystko przerwał.
- Chłopaki?
- Co ? - zapytałem poddenerwowany. Wkurzało mnie to, że ciągle robiliśmy coś innego niż próba.
- Nie uważacie że.. - spojrzał rozbawiony w naszą stronę - że powinniśmy mieć jakąś nazwe?
WŁAŚNIE! ZAPOMNIELIŚMY O NAJWAŻNIEJSZYM! Zaśmiałem się głośno a reszta razem ze mną.
- Rzeczywiście, przydałaby się. - skomentował Malik.
- Pomysły? - zaproponowałem. Nie musiałem długo czekać.. Louis wyrwał się jako pierwszy.
- Stylinsonikpayoran.
Spojrzeliśmy na niego krzywo z uniesionymi brwiami. Co? Stylinson..co?
- Louis, nie uważasz że to jest trochę.. em.. - odezwał się Liam -  za trudne?
- Dla mnie nie . - wyszczerzył się brunet. 20 lat i taki umysł. I don't wanna live this planet anymore ?
Louis jest nieokiełznany.
- A dla nas tak - odparliśmy jednogłośnie. Tomlinson się skrzywił i założył ręcę na piersiach.
- W takim razie.. - powiedział ofukany - myślcie sobie sami.
- Handsome? - powiedział Zayn a Liam Lou i Niall wybuchli głośnym śmiechem.
- Potatoe... - mruknął Niall. Kolejna salwa śmiechu. Czego można by się spodziewać po Horanie, wiecznie głodnym niskim blondynie?
- Chłopaki.. zastanówcie się - odezwał się Payne - idziemy w jednym kierunku, do tego samego marzenia.. jakaś nazwa, logiczna i fajna.. chyba nie trudno...
Nagle coś zabłysło w moim umyśle. Jedno marzenie.. jeden kierunek.. jeden kierunek? TAK!
- One Direction?! - zaproponowałem prawie krzycząc przerywając mowę Payne'a.
- To jest to! - wykrzyknęli jednogłośnie.  No to mamy nazwę.. Teraz tylko musimy się spiąć i włożyć w próby o wiele więcej niż wkładamy teraz.. Albo raczej.. w końcu włóżmy coś w tą próbę..

~*~

- Chłopaki, no szybciej! – krzyknąłem do Zayn’a, Niall’a i Louis’a, którzy podążali za mną, lecz wciąż pozostawali w tyle.
- Idziemy szybko! – odkrzyknął niezadowolony Louis. – Zwolnij trochę.
Spełniłem jego prośbę i zwolniłem kroku, żeby mogli mnie dogonić.
- Powiesz nam w końcu po co my tam idziemy? – spytał Niall. – I czemu nie ma z nami Liam’a?
- Wszystko w swoim czasie, panowie. – odparłem zadowolony z siebie. Przyjemnie było wiedzieć, o czymś, jako jedyny, podczas gdy przyjaciele nie mają pojęcia, o co chodzi i mogą się tylko domyślać.
- Lepiej, żeby to nie była strata czasu. – powiedział niezadowolony Zayn. – A tak właściwie to jak nabiłeś sobie tę śliwę, co? – spytał wskazując na moje oko.
- Nieważne. – mruknąłem, a Lou się zaśmiał. Jako jedyny wiedział o incydencie, jaki zaszedł. Stwierdziłem, że nie ma potrzeby mówić chłopcom, tylko mieliby okazję do nabijania się. Jednak obawiałem się, że Marchewie coś się wymsknie i chłopaki będą mieli ze mnie niezłą bekę.
- A ty co się śmiejesz? – zwrócił się Zayn do Lou.
- Nic, nic. – odparł powstrzymując kolejne parsknięcie śmiechem.
- Czyżby nasz Larry miał przed nami jakieś sekrety? – Niall uniósł brwi.
Louis pokręcił przecząco głową.
- Przecież widzimy, że… – ciągnął sprawę Zayn, jednak przerwałem mu:
- Chłopaki, cicho! Już jesteśmy.
Staliśmy przy starej stodole na wzgórzu, za którą, na nizinie, rozciągała się piękna zielona łąka, pełna przeróżnych kwiatów.
- Przyszliśmy tu, żeby podziwiać naturę? – spytał kpiąco Zayn.
- Nie. – odparłem. – Przyszliśmy tu, żeby podziwiać ich. – wskazałem palcem.
Chłopcy wychylili się zza stodoły i powiedli wzrokiem we wskazanym przeze mnie kierunku. Widziałem jak rozszerzają oczy ze zdziwienia, a potem na ich ustach goszczą głupkowate uśmieszki. Wiedziałem, że spodoba im się ten widok. Otóż na tej oto łące Liam James Payne miał piknik w towarzystwie ślicznej brunetki. Była szczupła i zgrabna oraz miała burzę ciemnych loków na głowie. Muszę przyznać, że nasz Daddy ma niezły gust. A ta dziewczyna dostaje u mnie ogromnego plusa za loki!
- Jeszcze jakieś narzekania? – spytałem.
Chłopcy pokręcili przecząco głowami. Wiedziałem, że tak będzie. Widok Liam’a z dziewczyną nie był dla nas czymś codziennym. Payne zazwyczaj ukrywał przed nami swoje związki, bo jak twierdził, zrobilibyśmy z niego idiotę na oczach dziewczyny.
- Stary, jak ty ich wyczaiłeś? – spytał mnie Niall.
- Zobaczyłem ich razem na mieście i zainteresowałem się o co chodzi, więc postanowiłem trochę podsłuchać. Usłyszałem jak Liam zaprasza ją na piknik właśnie tutaj. – odpowiedziałem. – Dziękujcie mi, wcale nie musiałem was zabierać.
- Prosisz o zbyt wiele. – stwierdził Zayn, na co ja prychnąłem.
- Ej, ej! – Louis się podekscytował. – Chyba będą się całować!
Zerknąłem na łąkę. Rzeczywiście, ich twarze były coraz bliżej siebie, aż w końcu złączyły się w pocałunku. Louis zareagował błyskawicznie – wsadził palce do ust i zagwizdał. Ja, Zayn i Niall postanowiliśmy również dać znać o naszej obecności. Zaczęliśmy głośno klaskać i wydawać radosne okrzyki. Liam i owa brunetka odskoczyli od siebie przestraszeni, nie wiedząc co się dzieje. Kiedy Payne w końcu nas dostrzegł, nawet z takiej odległości potrafiłem dostrzec gniew malujący się na jego twarzy. Może i zachowaliśmy się niedojrzale, ale czy ja mówiłem, że jesteśmy dojrzali?

~*~

- Co wam strzeliło do głowy?! – wydarł się Liam, kiedy spotkaliśmy się nad rzeką.
- Daj spokój, chcieliśmy wam tylko okazać naszą radość. – odparł Zayn, udając urażonego.
- Obeszlibyśmy się bez waszych wiwatów. – mruknął Payne.
- Oj Liam, weź już się nie gniewaj. – poprosił Niall, przytulając go.
- No dobra. – westchnął, odwzajemniając uścisk.
Usiedliśmy na trawie, a Lou wyciągnął pięć butelek piwa, po jednej dla każdego, które ponownie udało mu się skombinować.
- Skąd ty je bierzesz? – spytałem.
- Mam znajomości. – Marchewa posłał mi oczko.
- Skoro masz już te znajomości to nie mógłbyś załatwić trochę więcej?
- Nie narzekaj. Gdyby nie ja, to spędziłbyś te wakacje na trzeźwo.
- Co racja, to racja. – przyznałem, otwierając swoją butelkę i biorąc ogromny łyk. – Ej, Liam. – zwróciłem się do przyjaciela.
- Hę?
- Jak ona ma na imię? – poruszyłem brwiami.
- Nie ważne.
- No weź! To jest ważne! Musimy wiedzieć, jak nazywa się dziewczyna naszego najlepszego kumpla.
Liam westchnął, po czym odparł:
- Danielle. Danielle Peazer.
- Danielle. – powtórzyłem. – Ładnie. – stwierdziłem, biorąc kolejny duży łyk piwa.
- Tak. – przytaknął Liam, uśmiechając się do siebie.
_______________________________________________________________________

A oto i 3 rozdział :) Jak się podoba? Mnie osobiście trochę bardziej niż poprzedni ;)
BARDZO dziękujemy za tak duże zainteresowanie naszym pomysłem i liczne komentarze ♥ To dla nas bardzo ważne, bo dzięki temu wiemy, że piszemy nie tylko dla siebie, ale też dla innych :)
Całusy i do następnego ♥
Olga


Nie wiem co tu napisać bo jestem po prostu w szoku, że to opowiadanie w tak krótkim czasie, zebrało tylu czytelników, komentarzy i wyświetleń ! : O To jest niesamowite ! Nawet nie wiecie jak bardzo się z tego cieszymy. Mam nadzieje że ten rozdział spodoba się jak poprzednie :) Buziaki xx
coco


Friday 6 April 2012

Chapter 2

- Wiecie co? - Nialler wstał z kanapy którą zrobiliśmy ze starych opon.
Siedzieliśmy w starej opuszczonej szopie która za czasów dzieciństwa służyła nam jako kryjówka. Louis jak zwykle bawił się z Zaynem drewnianymi mieczami które zrobił mój tata. Spojrzałem znad gitary na blondyna pytającym wzrokiem.
- Zamiast ćwiczyć jakieś znane piosenki, spróbujmy stworzyć coś swojego - zaproponował uśmiechnięty. Tomlinson zastygł w miejscu a Malik nieogarniający zbytnio co się dzieje nabił BooBeare na swój miecz. Chłopak jęknął i skulił się z bólu na podłogę.
- IDIOTO! - wydarł się na całe gardło.
- Przepraszam... - Malik natychmiast znalazł się przy nim i podniósł go do góry. Pokręciłem głową kierując wzrok w stronę Nialla.
- To świetny pomysł.
- Tylko że.. - wtrącił się Liam - zanim napiszemy coś swojego.. trochę nam się zejdzie.. - dodał ze zrezygnowaniem. Niall podniósł palec ku górze i uśmiechnął się szeroko mrużąc przy tym oczy.
- Brachu, spokojnie.
- Niall, czy ty chcesz nam powiedzieć że coś napisałeś? - spytałem uradowany podnosząc się z miejsca. Blondyn pokiwał twierdząco głową a ja rzuciłem się na niego z mocnym uściskiem. Gdy tylko się oderwał podbiegł do swojego plecaka i wyciągnął stary, zniszczony zeszyt.
- Może się wydawać nudne.. ale.. - powiedział podając mi zeszyt z tekstem - ..myślę że damy rade. Z resztą, mam jeszcze inne, co prawda niedokończone.. - uważnie przestudiowałem tekst. Szczerze? Całkiem niezły.. romantyczny.. ale czego można się spodziewać po Niallu? Taki typ, słodki chłopiec o wielkim sercu.
- Możesz nam to zagrać? - spytałem a Niall szybko pokiwał twierdząco głową i pobiegł po gitarę. Usiadł i zaczął grać. Wszyscy słuchaliśmy uważnie melodii i wykonania. Po zaprezentowaniu swojego dzieła, Niall spojrzał na nas niepewnie.
- I jak? - spytał. Stałem i patrzyłem na dłonie Horana, które trzymały gitarę. Dla niego ten instrument jest jak dziecko, pamiętam.. jak byliśmy mali. Niall na swoje urodziny dostał tą gitarę od swojego ulubionego wujka który parę dni później zmarł na białaczkę. Pan Walt był dla niego autorytetem od dziecka. Od jego śmierci, Niall nikomu nie pozwala dotykać tej gitary. To jest jedyna pamiątka, która pozostała mu po wujku.
- To jest świetne! - Zayn - ś.w.i.e.t.n.e - przeliterował.
- Takie.. romantyczne - wydukał Lou a Liam mu przytaknął.
- A kto będzie to śpiewał ?
Podniosłem wzrok z dłoni Niallera i zobaczyłem że oczy moich przyjaciół patrzą w moją stronę.
- O nie! Chłopaki, to jest zespół. Jak śpiewać, to tylko razem. - zaprotestowałem.
- 5 głosów w tej piosence to za dużo. Proponuje trzy - powiedział Niall patrząc na naszą grupkę - może Ty Harry, Liam i Zayn? - zaproponował.
Spojrzeliśmy na siebie i kiwnęliśmy głowami.
- Dobra, spróbujmy.

- To… – zaczął Zayn, kiedy skończyliśmy. – To trochę inne…
- Inne niż co? – spytał Niall.
- Niż wszystko. Wszystko, co leci w radiu. Trochę nie te klimaty…
- Inne nie znaczy gorsze. – stwierdziłem. – Kto wie? Może skierujemy muzykę na nową drogę.
- Najpierw ktoś musi o nas usłyszeć. – doszedł do wniosku Liam.
- Zorganizujmy jakiś koncert! – ożywił się Nialler.
- Spokojnie, dopiero po raz pierwszy przećwiczyliśmy jedną piosenkę, jeszcze dużo przed nami. – ostudził jego zapał Liam.
Niall trochę przymulił, że chciałby już dać jakiś koncert, ale Liam pocieszył go paczką cukierków.

~*~

Wracając z próby zauważyłem ładną blondynkę, stojącą samotnie przed kinem. Miałem ochotę zagadać, ale przypomniałem sobie, jak skończył się mój ostatni przypadek obcowania z płcią przeciwną. Zrezygnowałem i minąłem dziewczynę, nie obdarowując jej nawet spojrzeniem. Jednak nie umiałem się powstrzymać i ostatecznie odwróciłem się, zerkając na nią. Zlustrowałem ją, stwierdzając, że jest całkiem niezła. „W sumie to, co mi tam”, pomyślałem i zawróciłem, podchodząc do dziewczyny.
- Witam szanowną damę. – powiedziałem szarmancko, kłaniając się. Ująłem rękę dziewczyny i złożyłem na niej pocałunek, jak prawdziwy gentelman. Wiedziałem, jak bajerować panny. – Czyż taka śliczna dziewczyna nie zasługuje na towarzystwo? Jeśli panienka się zgodzi, chętnie zostanę nim na dzisiejsze popołudnie, a może nawet i dłużej. – poruszyłem brwiami.
Dziewczyna patrzyła na mnie zakłopotana. Dostrzegłem rumieńce, które wywołała moja osoba. „Jak zwykle udało się”, pomyślałem zadowolony.
- Ja… – zaczęła się jąkać.
- Ciii… – przyłożyłem palec na jej usta. – Po co słowa? Niech zastąpią je czyny...
Ująłem ręką jej brodę i zacząłem się przysuwać, kiedy usłyszałem krzyk:
- Koleś, co ty robisz z moją dziewczyną?!
Ups.
Momentalnie odsunąłem się od blondynki. W naszym kierunku szedł jakiś napakowany dryblas. „Niedobrze”, pomyślałem.
- Ja po prostu chciałem dotrzymać towarzystwa, dopóki jej cudowny chłopak się nią nie zaopiekuje… – odparłem, starając uśmiechnąć się przyjaźnie.
- Uważaj, bo ci uwierzę koleś!
Zamachnął się i zasadził mi z pięści w twarz.
- To cię nauczy trzymania łap z dala od cudzych dziewczyn!

~*~

- Ała. – jęknąłem po raz kolejny.
- Nie wierć się tak. – odparł Louis, zmieniając mi zimny okład. – Stary wiem, że lubisz trudne zdobycze, ale zajęta dziewczyna to chyba przesada, nie sądzisz? Tym bardziej, że w walce z jej chłopakiem nie miałeś szans.
- Skąd miałem wiedzieć, że jest zajęta? Poza tym gdybym chciał, to bym mu przyłożył. – mruknąłem.
- Założę się, że chciałeś, więc czemu tego nie zrobiłeś?
- Stwierdziłem, że należało mi się. – skłamałem.
Louis spojrzał na mnie, wytrzeszczając oczy, po czym zachichotał.
- Taa, jasne.
- A żebyś wiedział! – odparłem. – Miałem sobie dać spokój z dziewczynami, ale najwidoczniej to dla mnie trudniejsze niż myślałem. Może ta nauczka coś da.
- Niemożliwe! Harry Styles uczy się na błędach?! – szatyn udał zaskoczenie, na co w odpowiedzi szturchnąłem go.
Podszedłem do lustra, odchylając lekko szmatkę, zmoczoną zimną wodą. Miałem już dość sine oko.  Było pewne, że do jutra będę miał ogromną fioletową śliwę. „No ale to odejmie mi trochę uroku, więc nie będzie mi już tak łatwo podrywać dziewczyn”, pomyślałem. Na siłę próbowałem dostrzec plusy tej sytuacji.
- Ej stary, a myślisz, że coś wyjdzie z tego naszego zespołu? – spytał Louis.
- Pewnie, a czemu by nie?
- Może być ciężko zyskać rozgłos…
Niestety miał rację. To zapewne będzie trudne. Ale trzeba myśleć pozytywnie, tak?
- Nie zniechęcaj się od razu. – zwróciłem się do przyjaciela. – Pomyśl, co będzie, kiedy już osiągniemy sukces. Będziemy znani na całą Wielką Brytanię, a może i jeszcze dalej! Pewnego dnia będziemy  sławniejsi nawet od Beatelsów! – fantazjowałem. – Jesteśmy w stanie to osiągnąć, jeśli się postaramy. A teraz niech twój umysł wkroczy do akcji, wyobraź to sobie!
Zamknął oczy.
- Potrafisz? – spytałem.
- Tak.
- Więc to możliwe. Wszystko jest możliwe, jeśli umiemy to sobie wyobrazić. Dlatego od następnej próby poważnie się za siebie bierzemy, zgoda?
- Zgoda. – odparł, uśmiechając się.
Chyba udało mi się go nakręcić na ten pomysł. „Ma się ten dar przekonywania”, pomyślałem.
_____________________________________________________________________

Siemka tu coco, tak na początek chciałabym poinformować wszystkich którzy czytają moje opowiadania : makesitfeel nie został usunięty przeze mnie. Ktoś najprawdopodobniej się włamał i go zabił.. Nie wiem jeszcze co zrobie, ale jak już coś wymyślę na pewno dam znać.

Co do tego opowiadania, jestem w szoku. Na prawdę. Blog ma tydzień i już ma prawie 4 tysiące wejść i 108 komentarzy. Jedno wielkie WOW. Jesteście wspaniali. Buziaki xx

Wow, rzeczywiście nasz blog ma dopiero tydzień! ;o Jakoś tak mi rachuba czasu umknęła... Dziękujemy bardzo Wam wszystkim, a szczególnie komentującym, bo każdy komentarz wywołuje szeroki uśmiech na naszych twarzach ♥ Mamy nadzieję, że ten rozdział również przypadł Wam do gustu :)
Całusy,
Olga


Wesołych Świąt i mokrego dyngusa